Nie cichną kontrowersje wokół testamentu Andrzeja Wajdy i jego olbrzymiego majątku, na który składają się nieruchomości w Krakowie, Warszawie i prawa autorskie do jego filmów oraz przyszłe tantiemy.
Córka reżysera zwróciła się do sądu z wnioskiem o ustalenie, która z ośmiu wersji testamentu jest właściwa. W pierwszej, którą widziała, była mowa o powołaniu fundacji na rzecz młodych talentów i przekazania zysków z tytułu praw autorskich po Wajdzie na stypendia artystyczne.
W związku z tą koncepcją zrzekła się praw do dziedziczenia. Gdy testament został otwarty, okazało się, że cały majątek ma przypaść czwartej żonie - Krystynie Zachwatowicz.
Oddała więc sprawę do sądu. Zaznaczała, że nie toczy batalii o pieniądze dla siebie, tylko chce uszanowania ostatniej woli taty, który sam był kiedyś początkującym reżyserem i dobrze wiedział, jak ważne są pieniądze dla młodych twórców. Sąd zbadał sprawę i uznał, że jedynym spadkobiercą Andrzeja Wajdy jest Krystyna Zachwatowicz. Dziś Karolina Wajda nie zamierza już walczyć z macoszką.
Nie jestem w żadnym sporze sądowym z żoną mojego taty. Ostatni wyrok w sprawie testamentu zapadł ponad dwa lata temu i ja go zaakceptowałam. Teraz skupiam się na tym, by dbać o to, co zostawił mi tata - mówi nam Karolina Wajda.

Dom Andrzeja Wajdy na Żoliborzu
Córka reżysera otrzymała dwa domy, które przed laty kupił jej ojciec. W jednym z nich mieszka od 30 lat - to dworek w Głuchach pod Warszawą.
Druga nieruchomość to przedwojenna willa, którą Andrzej Wajda zakupił na warszawskim Starym Żoliborzu tuż po rozstaniu z Beatą Tyszkiewicz (co ciekawe, dom znalazła mu teściowa, z którą pozostał w serdecznych relacjach).
Karolina dostała ją od ojca jeszcze za jego życia. Wiedział on, jak ważne jest to dla niej miejsce.
Mieszkałam tam, kiedy odwiedzałam tatę, kochałam każdy kąt, obraz na ścianie, mebel. Mam w pamięci niezwykłe spotkania ze znanymi przyjaciółmi taty i rozmowy, które toczyły się w salonie i ogrodzie. Zawsze powtarzałam ojcu, że nie sprzedam tego domu, bo jest dla mnie zbyt ważny - mówi nam Karolina.
Słowa dotrzymała, tyle że tuż po śmierci reżysera zaczęły się kłopoty. Gdy weszła do domu po wyprowadzce macochy Krystyny Zachwatowicz, przeżyła szok.
Dom był ogołocony z niemal wszystkich mebli i pamiątek. Wszędzie piętrzyły się góry śmieci. Wyrwano okap w kuchni, deski sedesowe, wymontowano nawet akcesoria ze zlewu, pozrywano tapety, żyrandole, wieszaki. Do dziś nie mam pojęcia dlaczego i po co. Nie dowierzałam temu, co widziałam tak bardzo, że poprosiłam mojego ojca chrzestnego Daniela Olbrychskiego, żeby przyjechał na miejsce i zobaczył to razem ze mną. Był tak samo zrozpaczony jak ja - opowiada nam Karolina Wajda.
Tablica przed domem Wajdy
Oprócz kluczy do ogołoconego domu Karolina dostała też list od Krystyny Zachwatowicz, w którym macocha poinformowała ją, że zabrała rzeczy Andrzeja z zamiarem umieszczenia ich w czytelni jego imienia. Kiedy i gdzie powstanie to miejsce, do dziś nie wiadomo.
W zeszłym roku za to, tuż obok odziedziczonego przez Karolinę domu, stanęła ogromna tablica poświęcona Wajdzie. Widnieje na niej napis, że "tu z żoną Krystyną Zachwatowicz mieszkał i pracował Andrzej Wajda".
Bardzo mnie to zaskoczyło, bo byłam umówiona na umieszczenie niewielkiej tablicy nawiązującej stylem do innych w tej dzielnicy i informującej przede wszystkim o tym, że tata był reżyserem, laureatem Oscara, a nie z kim tu mieszkał. Zrobiono to bez konsultacji ze mną, a o odsłonięciu dowiedziałam się przypadkiem - wyjaśnia nam Karolina.

Córka reżysera wyremontowała zdewastowany dom ojca z pomocą architekta i konserwatora zabytków - poświęciła na to dwa lata i masę pieniędzy. Nieruchomość została wynajęta zaufanym osobom. Zdjęcia przed i po remoncie możecie zobaczyć poniżej.















Dom po remoncie:






















