Karolina Gruszka (sprawdź!) chroni dostępu do swojego życia prywatnego. Z tego też powodu rzadko gości na łamach prasy plotkarskiej.
Ostatnio zrobiła jednak wyjątek i pojawiła się w "Dzień dobry TVN", gdzie potwierdziła krążące od jakiegoś czasu plotki o tym, że cierpi na nieuleczalną chorobę.

Mowa o stwardnieniu rozsianym, czyli przewlekłej chorobie ośrodkowego układu nerwowego, która z biegiem czasu skutkuje obumieraniem neuronów i zanikiem mózgu.
Współczesna medycyna nie jest w stanie tej choroby całkowicie wyleczyć, ale dzięki najnowocześniejszym lekom można żyć z nią wiele lat, hamując jej rozwój.
Całkowicie zahamowałam chorobę. Lek przyjmuję dwa razy w roku. Od lat funkcjonuję w 100 proc. normalnie. Tak naprawdę to zapominam o SM, nie myślę o sobie, jak o osobie chorej. Jestem tutaj, żeby wlać trochę optymizmu w SM. Normalne życie jest możliwe, pod warunkiem, że choroba zostanie wcześnie wykryta.
Gwiazda zdecydowała się zaangażować w kampanię społeczną NEUROzmobilizowani, której celem jest zwiększenie świadomości na temat SM. To z tego powodu zdecydowała się pierwszy raz opowiedzieć o swoim dramacie w telewizji.
Bardzo mocno wierzę, w to, że należy się mobilizować wewnętrznie jeśli chodzi o nasze własne zdrowie, bo nikt za nas tego nie zrobi. W przypadku stwardnienia rozsianego jest to kluczowe, ponieważ odpowiednio wcześnie leczone może zostać całkowicie zatrzymane. [...] Ja się oczywiście leczę, natomiast przyjmuję swój lek dwa razy w roku. W związku z czym zapominam o tym i nie myślę o sobie w kategoriach osoby chorej. Jestem tutaj po to, by optymizmy wlać, pokazać, że jest to możliwe, ale tylko pod warunkiem, że rzeczywiście, zaczniemy się wcześniej leczyć.










