W zeszłym tygodniu do mediów trafiła wstrząsająca wiadomość. Kamil Durczok opublikował wpis na Twitterze, którym wyznał, że w nocy przetaczano mu krew.
Poruszające doznanie... Nie medycznie, bo to prosty zabieg, ale psychicznie. Wszystkie wyświechtane hasła typu 'krew darem życia' nagle nabierają zupełnie nowego znaczenia. Wszystkim krwiodawcom nisko się kłaniam. Tym z BRh+ szczególnie - napisał.
Kilkanaście lat temu miał jednak dużo gorszą wiadomość dla swoich fanów. Okazało się, że dziennikarz ma nowotwór.
Jak kilkukrotnie zdradzał już dziennikarzom, gdy tylko odebrał telefon od lekarza - musiał sięgnąć po alkohol.
Byłem przekonany, że jestem po normalnym usunięciu krwiaka, podwiązaniu jakiegoś naczynia krwionośnego, choć wiedziałem, że pobrano mi materiał do badań histopatologicznych. Sądziłem, że to rutyna. Wtedy właśnie profesor Ziaja zadzwonił i zapytał, czy mógłbym do niego wpaść. Po pięciu sekundach dotarło do mnie, że chce ze mną rozmawiać i nie chce robić tego przez telefon - wspominał w rozmowie z "wirtualnemedia".
Po kilku latach w książce "Wygrać życie" wspomina tamten czas. Wyznał, że jak tylko usłyszał od lekarza, że jest jeszcze młodym człowiekiem, przestało cokolwiek do niego docierać.
W rozmowie z Piotrem Najsztubem zdradził, że po otrzymaniu tragicznej wiadomości musiał się upić. Zmierzał wtedy do znajomych do Krakowa i postanowił u nich zostać i nie wracać do Katowic.
Dzięki lekarzom z Gliwic udało się jednak pokonać nowotwór. Wówczas, w powrocie do zdrowia wspierali go również fani z całej Polski.











