Reklama
Reklama

John Travolta: Wróciły bolesne wspomnienia

Od śmierci Jetta minęło już siedem lat, lecz John wciąż rozpamiętuje ten tragiczny moment. Wraz z żoną nie mogą pogodzić się ze stratą ukochanego syna.

Najtrudniejszą rzeczą jest utrata dziecka - kogoś, kogo wychowywałeś i obserwowałeś jak dorasta, uczyłeś mówić i chodzić, pokazałeś, jak kochać - napisał ze smutkiem na Facebooku John Travolta (62 l.).

Choć od śmierci Jetta (†16) minęło właśnie siedem lat, aktor i jego żona Kelly Preston (53) wciąż przeżywają rodzinną tragedię.

Chłopiec był dzieckiem autystycznym. Rodzice znaleźli go bez życia w łazience podczas pobytu na Bahamach w styczniu 2009 r.

Natychmiast podjęli reanimację - bezskutecznie. - Mój syn zmarł w wyniku ataku epilepsji. Dzięki niemu w moim życiu gościła radość. Był dlamnie wszystkim - zapewnił John.

Reklama

Rodzice pokochali chłopca od chwili narodzin. - Miał takie wielkie, błękitne oczy i z zaciekawieniem wodził nimi dookoła. Byłem wtedy najszczęśliwszym facetem na świecie - wspominał aktor.

Jett w dzieciństwie cierpiał na chorobę Kawasakiego, objawiającą się ciągłym stanem zapalnym naczyń krwionośnych.

Para walczyła o jego zdrowie, choć okazało się to niezwykle trudne. Kelly Preston stwierdziła w jednym z wywiadów, że choroby syna wywołane były szkodliwymi chemikaliami zawartymi w środkach czystości oraz w żywności.

Po śmierci Jetta, pogrążony w rozpaczy Travolta zastanawiał się nad rezygnacją z aktorstwa. Nie zrobił tego, ale postanowił więcej czasu spędzać z rodziną. Razem z Kelly mają jeszcze dwójkę dzieci - Ellę (15 l.) i Benjamina (5 l.).

- Życie jest zbyt krótkie. Po odejściu Jetta nauczyłem się, aby prawdziwie żyć i kochać w taki sposób, jakby to był mój ostatni dzień - wyznał.


Na żywo
Dowiedz się więcej na temat: John Travolta
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy