Reklama
Reklama

Joanna Żółkowska nie chce już się z nikim wiązać! Skąd taka decyzja?!

Brak oparcia ze strony ojca i jego styl życia zaważył na jej relacjach z mężczyznami. Joanna Żółkowska (68 l.) budowała je z mozołem, ale szczęście pojawiało się jedynie na krótko.

Jej relacje z płcią przeciwną bywały skomplikowane. Miało to związek z tym, że Joanna Żółkowska nie potrafiła obdarzyć mężczyzn zaufaniem. Wyniosła to z domu. W Siedlcach, gdzie mieszkała z rodzicami i rodzeństwem, jej ojciec był słynnym uwodzicielem, o którym namiętnie plotkowano.

"Był piękny. Na widok kobiet rozkwitał, stawał się jeszcze piękniejszy. Czasami, kiedy patrzyłam na niego, wydawało mi się, że czuję zapach jego kochanek. Żył trochę poza rzeczywistością, nie bardzo wiedział, co się wokół dzieje, ile ma dzieci, w jakim wieku, jakie noszą imiona" - wspomina aktorka.

Reklama

W końcu rodzice się rozwiedli, a ona wyciągnęła z tej lekcji naukę na całe życie - małżeństwo nie daje poczucia bezpieczeństwa.

"Uznałam, że żaden mężczyzna nie jest w stanie mi go zapewnić, mogę liczyć wyłącznie na siebie" - podsumowuje Żółkowska.

Gdy w jej życiu pojawił się Witold Holtz, aktor i reżyser, powoli zaczęła nabierać pewności, że spotkała człowieka, na którym może polegać. Wkrótce zamieszkali razem, a w 1976 r. na świecie pojawił się owoc ich miłości - córka Paulina. 

Mimo iż znajomi twierdzili, że są dobraną parą, niebawem ich drogi zaczęły się rozchodzić. Ona robiła karierę, zarabiała na dom. Z kolei on musiał pogodzić się z losem męża swojej żony, więcej czasu spędzał w domu, zajmował się dzieckiem.

"Gdzieś się rozminęliśmy" - wyznaje aktorka. 

Ale wtedy nie chodziło wyłącznie o pracę. Gdy uczucie wygasło, uległa fascynacji innym mężczyzną. W 1980 r. 23-letni wówczas Krzysztof Pieczyński został zaangażowany do Teatru Powszechnego, w którym od jakiegoś czasu pracowała też Joanna.

Przez sześć lat występowali razem w niemal każdym przedstawieniu. To sprawiło, że zbliżyli się do siebie. Lubili ze sobą przebywać, a tematów do rozmów im nie brakowało. Koleżanki z teatru widziały, jak Joanna kwitła, oczy jej błyszczały, uśmiech nie znikał z twarzy.

W garderobach szeptano, że artystka chciała porzucić ukochanego dla nowej znajomości. Niestety, Krzysztof nie był na to gotowy. Szukał kobiety idealnej, marzył o wielkim, romantycznym uczuciu.

"Człowiek to dziwne stworzenie. Właściwie jedynym celem pobytu tutaj, na ziemi, jest miłość" - wyjawia aktor. 

Na swoją życiową partnerkę wybrał wtedy studentkę medycyny, Barbarę, siostrę aktorki Grażyny Treli. Wkrótce pobrali się i wyjechali do Stanów Zjednoczonych. Niestety, uczucie szybko wygasło. Małżonkowie rozwiedli się. Rozeszły się też drogi Joanny i Witolda.

Potem w jej życiu pojawił się o dwa lata młodszy od niej reżyser Robert Gliński. Artystka nie zdecydowała się na ślub z nim, wciąż była wierna swojemu postanowieniu. Przyznaje, że nie wie, czy by w nim wytrwała, gdyby została poproszona o rękę.

"Nikt mi się nigdy nie oświadczył" - wyznaje.

Otwarty związek z Glińskim skończył się niespodziewanie. Spowodowały to plotki o jego romansie. Aktorka nigdy ich nie komentowała. Wyznała jedynie:

"Miałam sukcesy w zawodzie, trudniej bywało w sprawach damsko-męskich. Jednak dzisiejsza wiedza niewiele, by mi pomogła. Wszystkie te cechy, które ja u siebie cenię, nie sprzyjają związkom. Nie sądzę, że mając drugą szansę, mogłabym zachować się inaczej"- I zapewnia, że "życie w pojedynkę też może być satysfakcjonujące".

***
Zobacz więcej materiałów wideo: 

Na żywo
Dowiedz się więcej na temat: Joanna Żółkowska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy