Reklama
Reklama

Joanna Przetakiewicz po raz pierwszy o Janie Kulczyku: "Jego śmierć była dla mnie ogromnym ciosem"

​Joanna Przetakiewicz (49 l.) udzieliła wywiadu, w którym po raz pierwszy opowiada o tym, co się z nią działo po śmierci jej wieloletniego partnera, Jana Kulczyka (†65 l.). Była w całkowitej rozsypce.

Joanna Przetakiewicz, projektantka i właścicielka domu mody, w rozmowie z "Vivą!" zdradza szczegóły ze swojego życia, o których nigdy wcześniej nie mówiła.  

W wieku 14 lat postanowiła sobie, że będzie miała troje dzieci i to marzenie spełniła. Synowie pojawili się na świecie, gdy ona sama była jeszcze na studiach. "To były przeszczęśliwe lata. Nie żałowałam, że nie mam czasu na wyjazdy i imprezy i że nie prowadzę studenckiego życia" - przekonuje.

Co takiego się zatem stało, że przy tak szczęśliwym życiu zdecydowała się na rozwód? Projektantka twierdzi, że pewnego razu, gdy jechała sama w aucie, zdała sobie sprawę, że "drogi jej i męża dawno się rozeszły".

Reklama

"Moje małżeństwo nie miało przyszłości i wiedziałam to od wielu miesięcy. Miałam 34 lata i świadomość, że jeżeli teraz nie zawalczę o siebie, rozpadnę się na kawałki" - wyznaje.

Rozstanie z ojcem jej dzieci było jednak bardzo trudną decyzją. Zwłaszcza że - jak dodaje sama Przetakiewicz - odchodziła donikąd, bowiem nie miała w odwodzie innego mężczyzny, "który czekał na nią z otwartymi ramionami".

Ciągle towarzyszył jej strach. Nie była pewna, czy sobie poradzi. Półtora roku po rozwodzie poznała Jana Kulczyka. Bardzo się sobie spodobali, ale był jeden problem - co prawda Przetakiewicz była wolna, ale biznesmen nie.

"To zawsze strasznie trudne życiowe sytuacje, ale nasza relacja była tak intensywna od pierwszego spotkania, że pewne sprawy były nie do zatrzymania. To było tornado" - tłumaczy i dodaje, że mimo to ona "nigdy Jana do niczego nie namawiała".

Ona i Kulczyk byli razem przez dziesięć lat i sporo razem przeszli. Czuli się ze sobą niezwykle związani. Po rozstaniu z nim było jej bardzo trudno. Podobnie gdy dowiedziała się, że były ukochany nie żyje. "Kiedy zmarł, nie byliśmy razem, a ja wciąż czułam z tyłu jego oddech" - wspomina.

Najbogatszy Polak zmarł dwa lata temu. Przetakiewicz dopiero teraz publicznie opowiada, jak zareagowała na tę straszną wiadomość.

"Ta jego śmierć była dla mnie ogromnym ciosem i szokiem. To był moment, kiedy zamroziłam samą siebie. Wcześniej też nie było mi łatwo, bo przeżywaliśmy bardzo trudny czas. Rozstaliśmy się, co skrzętnie odnotowywały media. Po odejściu Jana nie byłam w stanie zapłakać. Dwa miesiące po pogrzebie, których nawet nie pamiętam, pojechałam na nowojorski Fashion Street Week. Uwielbiam atmosferę pokazów mody. (...) Tym razem nie cieszyło mnie nic. Choć zabrałam dwie walizki ubrań, przechodziłam tydzień w jednej sukience. Cały czas byłam bardzo smutna. W drodze powrotnej w samolocie zrozumiałam, że dopadła mnie fala żałoby" - zwierza się.

Jej przyjaciółki tak przeraziły się jej stanem, że zabrały ją w góry do SPA. Tam skonsultowała się z lekarzem. Ten z kolei umówił ją na spotkanie z psychologiem. Ze specjalistą porozmawiała o swoich problemach, które pojawiły się po śmierci byłego partnera.

"Byliśmy razem 10 lat, rozstaliśmy się półtora roku przed śmiercią Janka, ale do końca miał na mnie ogromny wpływ. Wiedziałam, że mogę na niego liczyć, a on wiedział, że może liczyć na mnie. I kiedy go zabrakło, moje poczucie bezpieczeństwa zostało potwornie zachwiane" - opowiada.

Po jego śmierci dopadły ją wątpliwości. Zadawała sobie pytania, czy wszystko zdążyli sobie wyjaśnić i czy dała mu szczęście. "Długo wychodziłam z tego stanu" - podsumowuje.

Dopiero spotkania z bioenergoterapeutą oraz córką Kulczyka, Dominiką, przyniosły efekt. Dziś Joanna Przetakiewicz stara się dobrze wspominać biznesmena i cieszyć się życiem.

***

Zobacz więcej materiałów:

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Joanna Przetakiewicz | Jan Kulczyk
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy