Kiedy Karol Strasburger 17 września 1994 roku pojawił się na ekranach telewizorów jako prowadzący "Familiady", widzowie przecierali oczy i zastanawiali się, jak to możliwe, że Józef Toliboski, który w białym fraku szarmancko zrywał nenufary dla Barbary w "Nocach i dniach", został prowadzącym teleturnieju. Po latach trudno sobie wyobrazić "Familiadę" bez niego.
Widzowie "Familiady" uwielbiają Karola Strasburgera
Strasburger zasłynął dowcipami typu "suchar", które zapewniły mu powszechną sympatię. Nie brakuje opinii, że tak zwane "żenujące żarty prowadzącego" z czasem stały się jednym z największych uroków programu.
Sam aktor nie sprawiał wrażenia zaskoczonego nowym wyzwaniem. Wręcz przeciwnie, zdążył przywyknąć do nieoczekiwanych zwrotów w swoim życiu.
Karol Strasburger wcale nie chciał zostać aktorem
Karol Strasburger w młodości chciał zostać marynarzem. Nawet złożył papiery do Wyższej Szkoły Morskiej w Szczecinie i odbył szkolenie po Bałtyku. Przeszło mu po pierwszym semestrze.
Kolejnym pomysłem było wyspecjalizowanie się w branży urządzeń sanitarnych. Strasburger dostał się na wydział Politechniki Warszawskiej i pewnie zostałby inżynierem, gdyby nie zakochał się w Barbarze Burskiej, studentce z wydziału teatralnego. Za jej namową też złożył tam papiery i dostał się za pierwszym podejściem.
Karol Strasburger od lat łączy aktorstwo ze sportem
Jednak nawet dyplom aktorski nie przekonał Strasburgera, że dokonał właściwego wyboru. Równolegle uprawiał sport, zdobył nawet mistrzostwo Polski w gimnastyce sportowej.
Potem jednak przyszły role w głośnych produkcjach: Siwy w "Kolumbach" i Toliboski w "Nocach i dniach". A po latach Strasburger znów zmienił ścieżkę kariery i został gwiazdą jednego z najdłużej emitowanych teleturniejów w historii TVP…
Zobacz też:








