Jacek Wszoła, który 30 grudnia ubiegłego roku osiągnął wiek emerytalny, nie kryje, że, choć stara się dbać o siebie, nie jest okazem zdrowia, a starość, u progu której stoi, już teraz nieźle daje mu się we znaki. Jak wyznał w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego":
Starość mnie, mistrza olimpijskiego, kompletnie rozczarowuje. Zdziadziałem strasznie, choć staram się z tym walczyć, oddając się parę razy w tygodniu różnym ćwiczeniom siłowym, a także jeździe na rowerze
Za rekordy i medale zapłacił zdrowiem
Lekkoatleta nazywany „cudownym dzieckiem Montrealu” 45 lat temu był idolem polskiej młodzieży. Przystojny, wysoki dziewiętnastolatek z „beatlesowską” czupryną, który w 1976 roku w strugach deszczu poprawił rekord igrzysk olimpijskich i zdobył złoty medal w skoku wzwyż tuż po tym, jak razem ze swymi rywalami usuwał za pomocą mopa tworzące się na tartanie kałuże, zjednał sobie sympatię całego sportowego świata.
Nie wiedział wtedy, że przyjdzie mu słono zapłacić za medale, którymi go dekorowano, a problemy ze zdrowiem w końcu uniemożliwią mu robienie tego, co kocha najbardziej: wyczynowego uprawiania sportu.
Za młodych lat miewałem zaskakujące okresy słabości fizycznej, nie domyślając się nawet, z czego to się bierze. Dopiero w latach dziewięćdziesiątych odkryto, że od dawien dawna nie funkcjonuje mi jedna nerka, że praktycznie jej nie mam.
W czasach, gdy Jacek Wszoła należał do grona najlepszych lekkoatletów świata, niewiele osób wiedziało, że każdy jego skok okupiony jest potwornym cierpieniem. Zdarzało się, że nie był w stanie zrobić nawet kroku, ale... zaciskał zęby i bił kolejne rekordy.
Dopiero wiele lat po zakończeniu kariery przyznał, że przeszedł kilka operacji stawów skokowych i kolan, że z powodu wady wzroku czasami ledwo widział poprzeczkę, a nadciśnienie spowodowane chorobą nerek wywoływało u niego zawroty głowy i kołatanie serca.
Jacek Wszoła z wyczynowego skakania wzwyż zdecydował się zrezygnować dopiero w 1989 roku. Rok wcześniej nie zakwalifikował się do udziału w igrzyskach w Seulu z powodu słabej formy. Uznał, że nadszedł czas, by – jak wspominał w wywiadzie dla „Playboya” - zacząć zarabiać konkretne pieniądze. Jak wtedy wyznał:
Dzisiaj, jeżeli skakałbym na swoim poziomie sprzed lat, zarobiłbym parę milionów dolarów i startował o kilka lat krócej. Żałuję, że skakałem za długo
Emigracja, biznesy i polityka
Pierwszy interes Jacek próbował rozkręcić jeszcze w czasach, gdy brał udział w zawodach. Na początku lat osiemdziesiątych razem z Marianem Woroninem kupił... dwie wtryskarki do tworzyw sztucznych i kilkaset kilogramów bezbarwnego polipropylenu. Ani jednak jemu, ani Woroninowi nie starczyło cierpliwości do biznesu, więc oddali swą „firmę” siostrze Mariana.
Po zakończeniu kariery sportowej Jacek Wszoła wyemigrował do Szwecji, gdzie pracował jako nauczyciel historii i prowadził zajęcia lekkoatletyczne, potem przeniósł się do Szkocji i został trenerem w klubie tenisowym w Dublinie, aż w końcu wrócił do Polski i otworzył... kantor.
Prowadziłem ten interes bardzo krótko, bo nie byłem w stanie przy szalejącej inflacji kupować tyle, co trzeba. Poza tym można było wtedy dostać w łeb albo i pożegnać się z życiem
Kolejnym przedsięwzięciem biznesowym Jacka Wszoły był sklep sportowy w jednym z pierwszych warszawskich centrów handlowych. W 1999 roku były mistrz w skoku wzwyż otworzył na Ursynowie razem z kilkoma kolegami klub Gymnasion, który był pierwszym z trzydziestu klubów sieci „Fitness Klub Gymnasion”. Sieć przetrwała zaledwie dekadę i, niestety, doprowadziła swych założycieli na skraj bankructwa.
W 2010 roku Sąd Rejonowy w Warszawie ogłosił upadłość spółki. Jak ujawnił Wszoła w wywiadzie dla Onet Sport:
To pozbawiło mnie złudzeń i zrozumiałem, że biznes nie jest chyba moim miejscem do życia
W tym samym 2010 roku Jacek Wszoła zajął się... polityką. Został członkiem honorowego komitetu poparcia Bronisława Komorowskiego jako kandydata w wyborach prezydenckich, przyśpieszonych z powodu tragicznej śmierci Lecha Kaczyńskiego. Pięć lat później znów poparł Komorowskiego, który przegrał jednak z Andrzejem Dudą.
Nadrabia jako dziadek
Dziś Jacek Wszoła na pytanie, czym się zajmuje, odpowiada krótko: „Niczym”. W jednym z ostatnich wywiadów wyznał, że przed wybuchem pandemii wspierał różne projekty sportowe mające na celu aktywowanie seniorów, ale obecnie po prostu nie ma na to funduszy.
Żartuje, że na życie wystarcza mu olimpijska emerytura...Jak wyznał na łamach "Sportu":
Teraz najważniejsza jest rodzina, moje wnuki, bycie częścią ich życia. Bo tak się złożyło, że nie byłem częścią życia moich dzieci, gdy były w tym wieku. Byłem wtedy w środku kariery, wyjeżdżałem na zawody, zgrupowania, więc nie widziałem, jak zaczynają chodzić, mówią pierwsze słowa… Teraz nadrabiam jako dziadek
Zobacz też:Rodowicz rozgoryczona. Przyznała się do tego po finale "The Voice Senior"
Agnieszka Włodarczyk rozmyśla o macierzyństwie. Żałuje jednej rzeczy...Natalia Nykiel przeżyła trudne chwile. "Cały czas korzystam z pomocy terapeuty"Nowe raporty Ministerstwa Zdrowia. Ile osób zakaziło się ponownie?





***








