Reklama
Reklama

Jacek Borkowski o Kotulance: Nie otwiera drzwi. Nikogo nie chce widzieć

Choć mijają cztery lata od momentu, w którym Agnieszka Kotulanka (61 l.) zniknęła z obsady serialu "Klan", koledzy z planu wciąż nie mogą przyzwyczaić się do jej nieobecności. Delikatny temat uzależnienia aktorki powraca w prywatnych rozmowach w garderobie.

Jedną z osób, która przeżywa tę sytuację, jest Jacek Borkowski. Z Kotulanką znają się od lat, razem studiowali i bardzo się lubili. - To znakomita koleżanka, doskonała aktorka. Praca z nią zawsze była dla mnie przyjemnością - mówi aktor w rozmowie z "Na Żywo".

Kiedy dowiedział się, że Agnieszka nie radzi sobie z uzależnieniem, dobrze wiedział, że nikt nie może jej pomóc, jeśli sama nie zrobi pierwszego kroku. On sam problem alkoholizmu poznał już w dzieciństwie.

- Mieszkaliśmy w domu z wychodkiem, brakowało nam jedzenia. Ojca nie pamiętam trzeźwego... Kiedy przychodził do domu, biegłem, przytulałem się, pytałem: "Co mi kupiłeś, tato?". I czułem tylko odór wódki - wyznaje.

Reklama

- Przeżyłem całe dzieciństwo w zapachu alkoholu. Wieczory i ranki. Nie życzę tego nikomu. Do dziś reaguję spazmatycznie na alkohol. Czuję wstręt. Widziałem, co się dzieje z rodziną. Matka zapłakana, ojciec pijany. Mając 16 lat, już zarabiałem w teatrze. Musiałem być głową domu - zwierza się aktor.

"Na Żywo" pierwsze pisało o tym, że za problemami Agnieszki może stać podobna historia. Choć ona sama dobrze wspomina dorastanie w Legionowie, w jej domu rodzinnym także był obecny alkohol. - Ojciec zaglądał do kieliszka. Na studiach ten problem zaczął dotykać Agnieszkę - wyznała "Na Żywo" koleżanka Kotulanki z warszawskiej PWST.

Borkowski dobrze wie, że w takiej sytuacji, w jakiej znalazła się jego koleżanka po fachu, nie można ingerować w życie rodziny, ale warto być obok, by udzielić wsparcia, jeśli alkoholik o nie poprosi. Jego ojciec tego nie zrobił, ale też czasy były inne, nie było tylu ośrodków terapeutycznych i specjalistów.

- Mama jakoś wytrzymywała problemy ojca, zapewne w imię przysięgi małżeńskiej. Wytrwała przy nim do jego końca, przez ostatnie 12 lat zniszczony piciem leżał w łóżku - mówi gorzko aktor.

Sam wielokrotnie próbował skontaktować się z Kotulanką. Na próżno. - Agnieszka nie chce widzieć nikogo z ekipy serialu. Nie otwiera drzwi. Tu pomóc mogą tylko najbliżsi - ocenia. I tak się dzieje. Przy aktorce czuwa jej córka, Katarzyna Sas-Uhrynowska. To ona regularnie prowadzi mamę do ośrodka terapeutycznego i pilnuje, by nie kupowała alkoholu.

Kiedy kilka dni temu fotoreporter tygodnika spotkał aktorkę na spacerze w pobliżu jej domu, wyglądała na zdrową i wypoczętą. Wybrała się do apteki i osiedlowego zieleniaka, skąd wyszła z reklamówką pełną świeżych warzyw. W sklepie spożywczym kupiła tylko butelkę wody i nawet nie spojrzała na półkę pełną alkoholi.

- Szkoda, że Krystynę Lubicz uśmiercono w "Klanie". Problem z jej piciem nie był tajemnicą i można było zarządzić dłuższą przerwę, by dać jej czas na jego opanowanie - mówi "Na Żywo" jeden z twórców serialu.

Ratunkiem dla Kotulanki może być nowa rola w innej produkcji. Cała branża zna jej problem, więc obyłoby się bez castingu. Ale do tego potrzeba nie tylko odwagi producenta, ale przede wszystkim całkowitej abstynencji aktorki. Mogą jej w tym pomóc specjalne terapie skierowane do osób z syndromem DDA - dorosłych dzieci alkoholików.

- Na zajęciach uczestnicy mogą przyjrzeć się swojej przeszłości, zweryfikować postawy wyniesione z domu, nauczyć się nowych sposobów postępowania - można usłyszeć w jednym z warszawskich centrów leczenia uzależnień.

Do pomocy gotowy jest także Borkowski. Kotulanka jest aktorką śpiewającą, a jego recitale cieszą się ogromnym powodzeniem, mogliby więc wystąpić razem.

- Jeśli Agnieszka poprosi o wsparcie, jestem gotów do działania. Przyjadę, porozmawiam. Niech otworzy drzwi... Może moja historia jakoś jej pomoże - mówi "Na Żywo" zatroskany aktor.

***

Zobacz więcej materiałów o gwiazdach:

Na żywo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy