Jacek Borkowski pilnie strzeże dwójki swych dzieci, osieroconych przez matkę, Magdalenę. Spędził z nimi prawie całe lato. Tak ustawił swój grafik, żeby nie powierzać ich opiece osobom trzecim. "Lubię wiedzieć, co robią i kto się nimi zajmuje. To mnie uspokaja" - wyznał w "Twoim Imperium" wdowiec.
W opiece pomóc mu chciały matka i siostra zmarłej żony, ale się nie zgodził. "Statek powinien mieć tylko jednego kapitana" - powiedział Jacek Borkowski. "W naszej rodzinie ja nim jestem. Gdy Magdy zabrakło, nagle przyjechały te panie i zaczęły podważać mój autorytet".
Uciął kontakty dzieci z babcią i ciocią. "Nie żałuję tego" - zapewnia. "Im tego nie brakuje, bo wcześniej widywali je zaledwie kilka razy w roku".
"Jacek niestety nie rozumie, że dzieci potrzebują babci" - przyznaje gorzko jego szwagierka. Wraz z matką wystąpiła do sądu o zabezpieczenie kontaktów z dziećmi i czeka na termin rozprawy.
"Wizja procesu mnie nie rusza, nie one pierwsze mnie do sądu targają" - zapewnia aktor. "Ale w tej atmosferze nie pozwolę na kontakty dzieci z nimi".
Jak w takim razie wyobraża sobie wizytę na grobie żony? Magdalena jest przecież pochowana w swej rodzinnej miejscowości. Trudno będzie uniknąć spotkania. "Nie byłem tam od pogrzebu i na razie się nie wybieram. Po prostu nie czuję takiej potrzeby" - wyznał na łamach tygodnika. "Uważam też, że dla dzieci byłoby to zbyt trudne. Jeszcze przyjdzie czas, by tam pojechać".
Zobacz również:


JOANNA BONDOWSKA








