Reklama
Reklama

Iwona Pavlović o powrocie "Tańca z gwiazdami": Bez pracy nie do końca fajnie żyć!

Iwona Pavlović (57 l.) cieszy się z powrotu "Tańca z gwiazdami" na antenę Polsatu. "Jestem już spragniona pracy i najzwyczajniej w świecie tęskniło się też za ludźmi" - mówi. Niebawem czeka ją rocznica ślubu. Z powodu pandemii wraz z mężem musiała zmienić plany.

Zdjęcia w sieci dowodzą, że odkryła pani nowy talent.

Iwona Pavlović: - Nawet kilka! Albo je sobie w czasie pozostania w domu przypomniałam. Okazało się, że szycia na maszynie, jak jazdy na rowerze, się nie zapomina. Przed laty miałam pracownię krawiecką i tworzyłam stroje do tańca towarzyskiego, na turnieje i zatrudniałam też panie krawcowe. Szyłam spodnie, koszule, sukienki, z piórami, ozdobnymi kamieniami i naklejałam te błyskotki i aplikacje. Teraz wróciłam do szycia, ale głównie były to przeróbki w stylu: coś skrócić, coś obrobić. 

Reklama

Ale to nie wszystko...

- Dawno temu dziergałam też na drutach i na szydełku. I tu muszę się pochwalić! Teraz zrobiłam bieżnik, obrus, "kominy" na szyję, a nawet wycieraczkę, bo teraz można tworzyć także ze sznurków, nie tylko z włóczki. Z powodzeniem uprawiam też ogródek, w tym roku świetnie obrodziły mi groszek i truskaweczki! O, jeszcze teraz rosną pojedynczo. 

A co z fryzjerstwem?

- Co do mojego fryzjerstwa, które uwieczniłam w sieci...  Mąż miał już dość długie włosy, więc je podcięłam. Uprzedzę pytanie (śmiech) - był zadowolony i wcale się nie wstydził! Kilka razy poprosił o podcięcie, więc nie było źle! 

Czas przymusowego uziemienia w domu to podobno papierek lakmusowy dla związku...  

- Przetrwaliśmy tę próbę czasu. I to na 10 punktów! Bardzo dobrze nam ze sobą. Ale rzeczywiście, jak już ktoś przetrwał długi okres bycia razem w domu, to... 

... już wszystko przetrwa?

- Tak, a przy okazji okazało się, jak wiele nas łączy. To był dla nas superczas. Pogłębiliśmy naszą relację, dużo rozmawialiśmy, to wszystko podziałało tylko na plus. Nie tylko przetrwaliśmy, a ja dalej kocham mojego męża, ale nawet kocham go jeszcze bardziej! Mam nadzieję, że on też (śmiech).  

Zbliża się wasza 11. rocznica ślubu, to już we wrześniu...

- Tak, ale w związku z sytuacją nie będziemy jej hucznie obchodzić. Pewnie spędzimy ten dzień spokojnie, bez jakichś fajerwerków, bez gości, sami ze sobą. Raczej będzie jeszcze ciepło, bo wrzesień zapowiada się ładny, więc... na tarasiku, o zachodzie słońca, z lampką prosecco...  

Chwilo, trwaj...

- No tak, bo cudownie nam ze sobą. 

A dopiero co za wami inna piękna chwila.

- Wielkie wydarzenie - pierwszy krok wnusia! Teraz mamy już za sobą pierwsze kroczki za rączkę. Jesteśmy z Wojtkiem w nim zakochani po uszy, jak to dziadkowie we wnuczkach. Bruno jest przeuroczym, uśmiechniętym i radosnym, bezproblemowym chłopcem, bardzo ciekawym świata. Jak już zaczął chodzić, to teraz chodzi non-stop! Czas z nim spędzony to czysta przyjemność! 

Trwa odkrywanie świata z maluchem? 

- Ostatnio mąż był z nim na placu zabaw. Bruno obsypał się piaskiem wzdłuż, wszerz, najadł się go (śmiech). A potem mąż mówi: wiesz, pozwalałem mu tak się upaciać w tym wszystkim, żeby czuł życie! Wnusio wrócił umorusany jak siedem nieszczęść, ale taki szczęśliwy... Ostatnio odkrył też lody, więc... totalna katastrofa! Ale dziadkowie po to są, żeby pokazywać świat w taki sposób, mają swoją rolę, a rodzice swoją. My mamy w ogóle sporo dzieci w rodzinie, w sąsiedztwie. A czas, który z nimi spędzam powoduje, że buźka sama się uśmiecha!

A jeszcze kilka miesięcy temu było pani smutno przez to, że nie mogła się spotykać z mamą tak jak zwykle, a jedynie na chwilkę...

- Teraz spotykamy się już często; śmiejemy się z nią, że nawet za często! Bo jeszcze, do września, nie pracuję w normalnym trybie i nie mam tak dużo wyjazdów. Nasyciłyśmy się więc z mamą tymi spotkaniami. A dopiero co pojechałyśmy razem na weekend do Ciechocinka. Odsłoniłam swoją gwiazdę na tamtejszym Deptaku Sław i zostałyśmy jeszcze na trochę. Jestem z tym miejscem emocjonalnie związana, prowadziłam tam imprezy taneczne, turniej tańca. Choć odkryłam to urocze miasto dopiero ze trzy lata temu, to z miejsca zakochałam się! Dobrze było spędzać ten dodatkowy, wolny czas z najbliższymi. Myślę, że dużo osób mogłoby się podpisać pod tym, że gdyby jeszcze pieniążki brały się same z siebie na koncie, to w ogóle byłoby super (śmiech). 

Zaraz zobaczymy panią ponownie w "Tańcu z gwiazdami". Program wraca na antenę po tym, jak pół roku temu został przerwany ze względu na pandemię...

- Tak się cieszę, że wraca! Po pierwsze: ten program to moja miłość! A po drugie: jestem już spragniona pracy i najzwyczajniej w świecie tęskniło się też za ludźmi. A poza tym człowiek zobaczył, że bez pracy wcale nie do końca tak fajnie żyć! 

Udało się gdzieś wyjechać?

Tak wakacyjnie? Tak, już się udało. Z przyjaciółkami. Jest nas siedem dziewcząt, jak siedmiu wspaniałych, tylko w damskiej wersji. To dziewczyny także związane z tańcem, które poznałam przed laty. Co roku wynajmujemy pod Olsztynem, gdzie wszystkie mieszkamy, jakiś uroczy domek na długi weekend. I tam się śmiejemy, plotkujemy. Mamy nawet atrakcje, jak karaoke czy fotobudkę. Wstajemy sobie, gdy słoneczko zaczyna wschodzić, zaspane, bez makijażu, w piżamach. Robimy sobie kawkę i wychodzimy na taras. No i Sardynia z Wojtkiem! Jego rodzina mieszka na pięknej, maleńkiej wyspie przy Sardynii. Są tam piękne zatoczki i plaże, mało ludzi; jest spokojnie i bezpiecznie. Bierze się łódeczkę i byczy cały dzień... Jest  cudownie!  

Rozmawiała Anna Ratigowska

Świat & Ludzie
Dowiedz się więcej na temat: "Taniec z gwiazdami" | Iwona Pavlović
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy