Ukochana Tomka Karolaka (sprawdź!) ma własne zdanie na temat epidemii koronawirusa, choć jest ono zgoła odmienne od tego, jakie przekazują nam naukowcy i międzynarodowe organizacje z WHO na czele.Kołakowska wszędzie węszy spisek i przekonuje, że epidemia koronawirusa to ściema, a nakładane na ludzkość ograniczenia do niczego nie prowadzą. Teraz Violka twierdzi, że międzynarodowe korporacje postanowiły tępić osoby, które "mówią prawdę" o koronawirusie. Celebrytka zauważyła, że Instagram ograniczył jej zasięgi, a przez to jej wywody trafiają do niewielkiej grupy odbiorców.
"Instagram ucina zasięgi tym, którzy mówią niewygodne rzeczy i mówią prawdę… Gdy mówią to, czego nie powinni usłyszeć inni. Z 15 tysięcy ludzi, którzy oglądali IntaStories, zostało tysiąc. Tylko tyle osób może obejrzeć story. Myślę nad założeniem nowego konta…" - oznajmiła Viola, która odkryła, że w podobnej sytuacji znaleźli się inni "koronasceptycy".
"Wszystkim nam obcięto możliwość wrzucania relacji do tysiąca obserwatorów. Jaja są…" - dodała.Potem okazało się, że Violka jest atakowana nie tylko przez międzynarodowe korporacje, ale i Hankę Lis! "Chciałam też powiedzieć, że Hanka Lis mnie zaatakowała, prosząc, żeby mi odcięto Internet. Napisałam jej, że myślałam, że ma trochę więcej oleju w głowie, ale ma chyba tam dużo makaronu" - kpi Kołakowska. Na koniec okazało się, że Instagram obciął zasięgi setkom tysięcy użytkowników, ale stało się to w wyniku błędu. Sytuacja ponoć wróciła już do normy.
Viola zapowiedziała więc, że działa dalej i nie ustaje w dążeniu do prawdy...Uff...



***








