"Super Express" pisze o kulisach batalii sądowej między Krystyną Pawłowicz a Tomaszem Lisem. Przypomnijmy, że posłanka Prawa i Sprawiedliwości pozwała naczelnego "Newsweeka" za artykuł "Bulterierka prezesa", który ukazał się w tygodniku.
"Jest psem gończym Kaczyńskiego. On ją spuszcza z łańcucha, ona warczy, szczeka i gryzie. Potem prezes mówi ‘siad’, ‘do budy’. A ona kładzie po sobie uszy i wykonuje polecenia" - pisano o Pawłowicz.
Sąd przychylił się do racji posłanki i wydał zaoczny wyrok. W postępowaniu nie uczestniczył pozwany. Zasądzono od Lisa 40 tys. zł zadośćuczynienia i publikację przeprosin, o czym napisała sama zainteresowana.
Media donosiły, że komornik zajął konta bankowe Lisa. Eksmąż Kingi Rusin utrzymuje, że nie miał pojęcia o toczącym się postępowaniu i będzie się odwoływał.
Jednak z dokumentów, do których dotarł "Super Express" wynika, że wezwanie na rozprawę zostało dostarczone. W maju odebrać je miała jego żona.
"Zawiadomienia były wysłane pod dwa adresy. Na ul. Domaniewską w Warszawie, gdzie jest siedziba tygodnika ‘Newsweek’, a także do podwarszawskiego Konstancina, gdzie znajduje się rodzinna posiadłość Tomasza i Hanny Lisów. W aktach sprawy widnieje potwierdzenie, że 11 maja o godzinie 14.19 wezwanie na rozprawę odebrała żona dziennikarza Hanna Lis" - czytamy w tabloidzie.
Sprawę skomentowała również Agnieszka Odachowska, rzecznik wydawcy gazety, w której pracuje Lis. Stwierdziła, że "przesyłka nie została poprawnie dostarczona". Oświadczyła również, że naczelny "Newsweeka" złoży sprzeciw wobec wyroku i zawnioskuje o przywrócenie terminu rozprawy.










