Reklama
Reklama

Halina Kunicka potwornie samotna! "Moi bliscy mają swoje życie"

Halina Kunicka (77 l.) po śmierci męża Lucjana Kydryńskiego czuje się samotna jak nigdy dotąd. Choć ma syna Marcina Kydryńskiego i synową Annę Marię Jopek, żyje z dala od nich...

Powiedziała pani, że ma poczucie niekłamanej, okrutnej samotności.

Halina Kunicka: - To prawda, bo nie ma tej jednej jedynej osoby, z którą szłam przez życie. Moi bliscy, przyjaciele mają własne życie. A moje tak się ułożyło, że jestem sama.

Czy jest w życiu coś, co zrobiłaby pani inaczej?

- Miałabym gromadkę dzieci. Podziwiam Marylę Rodowicz i Krystynę Jandę, które mają trójkę dzieci i równocześnie tak fantastycznie pracują. Darzę je szacunkiem i podziwem. Życzenie do losu? Chciałabym z ręką na sercu móc powiedzieć słowa, które śpiewałam: "świat nie jest taki zły".

Reklama

Powiedziała pani, że wszystko zawdzięcza mamie, tacie, domowi rodzinnemu. Co znaczy "wszystko"?

- Wydaje mi się, że niemodne będzie to, co teraz powiem. Byłam dziewczyną z dobrego domu, której wpajano pewne normy: prawość, uczciwość, współczucie, zainteresowanie drugim człowiekiem... Jestem wdzięczna, że wyniosłam z domu wartości, którymi kieruję się całe życie.

Za radą ojca ukończyła pani studia prawnicze, ale adwokatem nie została. Nie żałuje pani tego czasem?

- Nie. Wydaje mi się, że to, iż znalazłam się na prawie, było przypadkiem. Miałam 16 lat, gdy zdałam maturę i nie bardzo wiedziałam, co ze sobą zrobić. Ojcu, który był adwokatem, wydawało się naturalne, że pójdę w jego ślady, bo prawo i wydział humanistyczny daje szerokie spojrzenie na życie, na świat. Skończyłam studia, napisałam pracę magisterską i ani dnia nie żałuję, że nie jestem adwokatem czy sędzią.

Czytaj dalej na następnej stronie...

Czy wykorzystuje pani wiedzę prawniczą, np. przy wypełnianiu PIT-u czy innych papierków?

- Nie wykorzystuję tej wiedzy, gdyż jej nie posiadam. Prawo skończyłam bardzo dawno temu. A gdy muszę wypełniać druki, formularze czy iść do urzędu, to dla mnie najgorsza kara. Nie znoszę tego.

Pani droga na estradę nie była łatwa. Koledzy-studenci śmiali się z pani...

- Oczywiście, bo byli bardzo poważnymi ludźmi, a ja tu wyskoczyłam z jakimiś pioseneczkami. Ale nie były to dla mnie bolesne kpiny.

Rodzice zaakceptowali to, że porzuca pani świetny zawód i idzie w niepewne?

- Wyjazdy, hotele - tyle mogło się stać... Przecież to mama usłyszała w radiu anons o konkursie piosenkarzy i przypilnowała, bym się zgłosiła! Była szczęśliwa, że zaistniałam, tato też się cieszył, bo chyba do końca nie wierzył w moje zamiłowanie do prawa.

Pani mama nie była zachwycona, gdy zdecydowała się pani żyć z Lucjanem Kydryńskim. Była pani już wtedy mężatką...

- Mama nie cieszyła się z każdego kroku, który czyniłam w życiu, jak to ona... Rodzic nie zawsze się zachwyca tym, co jego dziecko robi. Mama nie walczyła, ale wiedziałam, że to ją boli. Nie chciałabym rozwijać tego tematu.

Czytaj dalej na następnej stronie...

Powiedziała pani, że te 38 wspólnych lat to było prawdziwe życie pani i męża. Ma pani receptę na udany związek?

- Recepty realizuje się w aptece, życie to inna sprawa. Czasami się zdarza, że ludzie spotykają się i okazuje się, że przeznaczone im jest dobre, szczęśliwe życie, a czasem wspaniałe początki kończą się tragicznie. Myślę, że miałam dużo szczęścia, że spotkałam Lucjana. On chyba też miał dużo szczęścia, że nasze drogi się przecięły i byliśmy tyle lat szczęśliwi.

Do końca życia mąż był dla pani przyjacielem i autorytetem. Wiem, że rozmawia pani z nim, prosi o radę, czuje jego opiekę. W jakich momentach?

- Trudno odpowiedzieć na takie pytania, bo to jest tak bardzo osobiste. Myślę, że wiele osób odczuwa po stracie kogoś bliskiego jego obecność, bo on jest we wspomnieniach, sercu... A te rozmowy to była przenośnia, to są gorące, ciepłe myśli.

Jak to się stało, że Jan Paweł II mówił do pani przyszłej teściowej "mamo"?

- Karol Wojtyła nie był jeszcze księdzem. Jako młody człowiek przyjaźnił się z bratem Lucjana, Julkiem. Gdy po śmierci ojca Karol Wojtyła został sam, mama Lucjana i Julka zaproponowała, by zamieszkał z nimi. Czuł się tam jak w rodzinie, otrzymał wiele ciepła, mówił do mamy Kydryńskiej "mamo". Ojciec Święty napisał o tym w swojej książce.

Rozmawiała: Iwona Spee

Dobry Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Halina Kunicka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy