Reklama
Reklama

Gwiazda kultowego serialu Polsatu dbała o wszystkich tylko nie o siebie. Zapłaciła za to najwyższą cenę

Gdy dokładnie 20 lat temu Joanna Wizmur dostała propozycję zagrania Balbiny Barcik w „Pensjonacie pod Różą”, miała na swoim koncie zaledwie kilkanaście ról, ale uchodziła za aktorkę z wielkim potencjałem, która dopiero zaczyna – jak mówiono – nabierać warunków. Występ w serialu Polsatu miał być początkiem nowego rozdziału w jej karierze. Niestety, wkrótce po zakończeniu zdjęć do „Pensjonatu...” Joanna zachorowała.

Joanna Wizmur - aktorka, która uchodziła w tzw. środowisku za osobę o wielkim sercu - była niezwykle uzdolniona, ale nie miała szczęścia do ról. Film nigdy nie miał jej zbyt wiele do zaoferowania, a w serialach zazwyczaj pojawiała się na drugim planie. Inna sprawa, że wcale nie zależało jej, by błyszczeć na akranie. Najważniejsze było dla niej, żeby było ją słychać.

Dziś niewiele już osób pamięta, że swoje najlepsze role Joanna zagrała głosem. Była mistrzynią dubbingu i poświęcała mu się całym sercem.

Aktorstwo jej nie wystarczało

Joanna miała 24 lata, gdy natychmiast po ukończeniu krakowskiej szkoły teatralnej zadebiutowała na scenie Teatru Dramatycznego im. Aleksandra Węgierki w Białymstoku. Tadeusz Aleksandrowicz powierzył jej w swojej inscenizacji "Balladyny" aż trzy role - wcielała się na przemian w Alinę, wiejską dziewczynę i Goplanę. Po premierze dostała świetne recenzje i kolejne role, ale aktorstwo - choć było jej wielką pasją - po pewnym czasie przestało jej wystarczać. Postanowiła zdobyć drugi zawód.

Reklama

"Uznałam, że powinnam zająć się reżyserią, a żeby było ciekawiej - reżyserią dubbingu. Ale dopiero po piętnastu latach pracy w teatrze, zdecydowałam się odejść" - wspominała w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".

Zanim Joanna została reżyserem dubbingu, zagrała głosem w kilkudziesięciu produkcjach. To ona użyczyła swojego głosu m.in. głównej bohaterce dwóch filmów o śwince Babe ("Babe - świnka z klasą" i "Babe - świnka w mieście"), Dexterowi z "Laboratorium Dextera", siostrzeńcowi Kaczora Donalda oraz Phoebe w kultowych "Przyjaciołach".

"Uwielbiałam pracę w dubbingu, więc pewnego dnia po prostu poświęciłam mu się w stu procentach. Ta praca sprawia, że czasami fruwam pod powałą" - opowiadała w wywiadach.

Była prawdziwą kobietą, która męskie sprawy zostawia mężczyznom

Joanna Wizmur cieszyła się opinią wybitnej reżyserki. Była znana z tego, że nie bała się proponować ról najwybitniejszym polskim aktorom i nikt nigdy jej nie odmówił. Ona sama żartowała, że w czasie dubbingowania bajek wszyscy - nawet największe gwiazdy - okazują się wielkimi dziećmi.

"Była niezwykle błyskotliwa, bystra i szalenie inteligentna, ale kompletnie przerastały ją sprawy techniczne. Jej mąż, Marek Klimczuk, zawsze tankował samochód, bo ona nie wiedziała, gdzie jest wlew paliwa. Była prawdziwą kobietą, która męskie sprawy zostawia mężczyznom" - wspominała w rozmowie z "Życiem na gorąco" Olga Bończyk, z którą Joanna przyjaźniła się przez wiele lat.

Usłyszała przerażającą diagnozę

Kiedy w 2004 roku Maciej Wojtyszko zaproponował Joannie Wizmur rolę kucharki Balbiny Barcik w "Pensjonacie pod Różą" - choć nie miała najlepszych wspomnień związanych z poprzednimi serialami, w których zagrała - ofertę przyjęła, bo spodobało się jej towarzystwo, z którym miała pracować.

"Cudownie jest spotykać się w pracy z ludźmi, których się uwielbia" - stwierdziła w wywiadzie dla "Echa Dnia".

Joanna miała jedną słabość - paliła jak smok, a każdego, kto przekonywał ją, by rzuciła papierosy, uprzejmie prosiła, żeby dał jej spokój.

"Nie palę tylko w łóżku. To moja żelazna zasada" - cytowało jej słowa "Życie na gorąco".

Niedługo po zakończeniu zdjęć do serialu Polsatu aktorka źle się poczuła. Przyjaciele zmusili ją, żeby poszła do lekarza. Diagnoza była przerażająca - ostatnie stadium raka.

Joanna Wizmur: Do końca powtarzała, że nic jej nie jest

Okazało się, że na ratunek jest za późno, ale jest szansa na przedłużenie życia, jeśli przestanie palić. Nie potrafiła zrezygnować...

"Gdy była już bardzo chora, z wielkim wysiłkiem wstawała i wypalała od razu dwa papierosy. Mówiła, że na zapas. Joasia dbała o wszystkich z wyjątkiem siebie. Nikt z nas, jej przyjaciół, nie podejrzewał, że na oślep biegnie w oblicza śmierci. Powtarzała, że nic jej nie jest. Kołowała nawet lekarzy. Aż w końcu było już za późno" - powiedziała Olga Bończyk w rozmowie z "Życiem na gorąco".

W połowie lutego 2008 roku Joanna Wizmur trafiła do szpitala. Kilka dni wcześniej wybrała obsadę polskiej wersji "Kung Fu Pandy", ale była za słaba, by pracować. Zmarła 22 lutego. Miała zaledwie 50 lat.

Zobacz też:

Anna Dereszowska trafiła z córką na SOR. Przejęta aktorka podjęła odpowiedzialną decyzję

Uwielbiana aktorka szykuje się do wielkiego dnia. Zdradziła szczegóły

pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama