Reklama
Reklama

Górniak o "koszmarze" życia z mężem

Edyta Górniak (37 l.) zarzuca mężowi, że był nadopiekuńczy, zbyt zakochany, zamknął ją w złotej klatce i odciął od pieniędzy. Nie pozwalał normalnie żyć. "Uświadomiłam sobie, że jestem kontrolowana" - mówi.

Związek piosenkarki z Dariuszem Krupą - według niej samej - zbytnio odbiegał od ideału, był nie dość "spontaniczny, roześmiany, ciągle zakochany".

Edyta wyznaje w wywiadzie dla "Vivy", że zawsze pragnęła mieć rodzinę, z którą będzie jeździć na rowerach. "Przez siedem lat się nie udało" - mówi ze smutkiem.

Przy mężu uwierzyła w miłość, odbudowała w swoich oczach wizerunek mężczyzny, jednak lata wspólnego życia "odsłoniły cechy Darka, przy których zaczęła gasnąć".

Zwątpienie pojawiło się półtora roku temu. Do myślenia dały jej życzenia sylwestrowe, które złożył jej Krupa. Brzmiały jak "rozliczenie ucznia z nauczycielem".

Reklama

"Kulminacyjnym momentem jednak było, gdy uświadomiłam sobie, że jestem kontrolowana" - podkreśla w wywiadzie. Miała ochroniarza, asystentki - nienawidziła tego.

Jej współpracownicy sprzedawali informacje o niej do prasy, o czym dowiedziała się niedawno od zaprzyjaźnionych dziennikarzy.

Trwanie w związku z Darkiem oznaczało dla Edyty "koniec marzeń, inspiracji, motywacji, chęci budowania, spontaniczności, szczerego uśmiechu".

Gwiazda uważa, że jej wcześniejsze relacje z partnerami były nieudane, gdyż mężczyźni czuli się przy niej gorsi. Będąc z Krupą chciała to zmienić i postanowiła "schować siebie i wystawić Darka na piedestał". On to wykorzystał. Zarzuca mu, że zamknął ją w klatce, ograniczał.

"Nie chodziłam do kina, do restauracji, na siłę jeździliśmy na wakacje. Siedzieliśmy w domu. Ja bawiłam się z dzieckiem. On - nie wiem. (...) Ja gasłam" - zaznacza. Nie miała dostępu do własnych pieniędzy, gdyż mąż nigdy nie dorobił dla niej karty.

Zarządzał całym jej majątkiem, musiała prosić go o pieniądze na sukienki. Z czasem zorientowała się, że boi się prosić go o cokolwiek.

"To, co najbardziej mnie raziło, to ton, w jakim ze mną rozmawiał. Zapominał się".

"Zarządzał całym moim majątkiem. Odeszłam, zostawiając wszystko".

Po wyprowadzce Edyty z domu w Milanówku, zmienione zostały zamki. Mąż spakował jej rzeczy i zorganizował przeprowadzkę. Ma żal do niego, że nie podjął ani jednej próby walki "o nich, a jedynie z nią".

Uważa, że dałaby mężowi szansę, gdyby przystał na kilka zmian, pozwolił mieć przyjaciół, własne życie, przestrzeń.

"Zawsze będę go kochać" - podkreśla.

pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy