Reklama
Reklama

Garou był kiedyś bożyszczem Polek! Oto jak dziś wygląda jego życie!

18 lat temu tysiące Polek oszalało na punkcie Garou (48 l.) – pochodzącego z Kanady piosenkarza. W grudniu miał po raz kolejny odwiedzić nasz kraj, ale z powodu pandemii musiał odwołać wszystkie koncerty... Nie narzeka jednak na brak zajęć. Co dziś u niego słychać?

Kiedy w 2002 roku Pierre Garand (tak naprawdę nazywa się Garou) wystąpił z recitalem podczas 39. Międzynarodowego Sopot Festivalu, nikt nie przypuszczał, że niemal z dnia na dzień stanie się... bożyszczem Polek. 

Już podczas drugiego pobytu w naszym kraju, do którego doszło w 2003 roku, został okrzyknięty "osobowością telewizyjną" i odebrał Wiktora, SuperJedynkę i platynową płytę za krążek "Seul" (posłuchaj przeboju "Gitan"!). 

Reklama

W jednym z wywiadów wyznał, że Polskę - a konkretnie Polki - darzy szczególnym uczuciem.

"Trzy dziewczyny, z którymi byłem w młodości związany, pochodziły stąd. Od nich wiem, jak powiedzieć po polsku 'kocham cię'" - powiedział w rozmowie z "Echem Dnia".

Choć Garou nie jest typem żurnalowego "przystojniaka", ma w sobie coś, co sprawia, że kobiety po prostu tracą dla niego głowy. Żartuje, że to pewnie zasługa jego... seksownej chrypki.

"Ta chrypka jest wynikiem mojego długotrwałego związku z papierosami i whisky" - zdradził podczas jednej z wizyt w Warszawie.

Garou nie kryje, że to właśnie chrypce zawdzięcza karierę. Kiedy przed laty śpiewał w Paryżu partię Quasimoda w musicalu "Notre Dame de Paris", jego głosem zachwyciła się sama Celine Dion. 

Gwiazda zaproponowała mu nagranie płyty z jej muzykami i zgodziła się jedną piosenkę zaśpiewać w duecie z nim (posłuchaj!). Choć od tamtej pory minęło już 20 lat, Garou wciąż nazywa Celine Dion swoją "dobrą wróżką".

"To, że usłyszała, jak śpiewam, było zwykłym zbiegiem okoliczności, który całkowicie zmienił moje życie. Właściwie wszystko, co osiągnąłem, zawdzięczam szczęśliwym przypadkom. Najpierw ktoś zobaczył mnie, gdy śpiewałem z gitarą na ulicy i polecił producentom musicalu "Notre Dame de Paris", potem zwróciła na mnie uwagę Celine, później ludzie zainteresowali się, kim jest ten facet śpiewający w duecie z jedną z największych piosenkarek naszych czasów, poszli do sklepu po moją płytę... I tak, niemal z dnia na dzień, przestałem być ulicznym bardem, a stałem się w miarę popularnym piosenkarzem. Jednym słowem: jestem dzieckiem szczęścia" - wspomina Kanadyjczyk.

Garou jest dziś jedną z najpopularniejszych światowych gwiazd śpiewających po francusku. Twierdzi, że tylko w tym języku potrafi przekazać słuchaczom własne emocje i uczucia.

"Większość moich piosenek dotyczy spraw sercowych, a język francuski jest najlepszy, by opowiadać o miłości, samotności i tęsknocie" - mówi.

Garou był w Polsce częstym gościem. Regularnie koncertuje w naszym kraju - ostatni raz w lutym tego roku. 

W grudniu miał wystąpić w Krakowie. Niestety, wydarzenie z jego udziałem zostało odwołane z powodu pandemii. 

Wiadomo, że planuje trasę po Polsce i wierzy, że uda mu się spotkać z fankami znad Wisły w drugiej połowie 2021 roku.

"Polska to pierwszy kraj - poza Francją i Kanadą - w którym wystąpiłem. Koncert w Sopocie w 2002 roku był moim pierwszym solowym 'zagranicznym' występem. Dlatego darzę Polskę ogromnym sentymentem" - twierdzi Garou.

Na koniec roku Garou miał zaplanowane tournée po Francji i Belgii. Musiał jednak przenieść trasę "Soul City Tura" na kwiecień. 

Niedawno ukazała się jego nowa płyta (tym razem angielskojęzyczna) zawierająca jego własne wersje kilkunastu wielkich światowych przebojów. Wokalista od września po raz kolejny zasiada w jury programu "La Voix", czyli francuskiego odpowiednika "The Voice of Poland". Nie narzeka na brak pracy, ale... tęskni za swoją publicznością.

"Nie mogę się już doczekać, kiedy się znów spotkamy na koncertach" - napisał kilka dni temu w mediach społecznościowych, odpowiadając na serię pytań od fanów.

Wybierzecie się na jego występ, gdy znów zawita do Polski?

***

Źródło: AIM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama