Reklama
Reklama

Figura: Zaskoczyli ją sceną erotyczną

Najseksowniejsza polska aktorka zdradza, czy miała tremę przed zagraniem sceny erotycznej z młodszym o 25 lat aktorem i co... ukradła z restauracji.

Jaką jesteś mamą?

Katarzyna Figura: - Kaszmir codziennie mi powtarza, że najlepszą na świecie, i tego się trzymajmy! Staram się nie być rygorystyczna. Nie przenosić nerwowości świata dorosłych na dzieci. Pilnuję się.

Wychowanie bezstresowe?

K.F.: - Stawiam granice, ale uważam, że dzieci muszą same uczyć się świata, sprawdzać swoją intuicję, realizować marzenia. Ani Aleksandra, ani dziewczynek nigdy nie trzymałam pod kloszem. Pozwalam im szukać własnej drogi. W jednym jestem jednak bardzo konsekwentna: staram się zapewnić dzieciom najlepszą edukację. Bo ona da im kiedyś możliwość wyboru.

Reklama

Czego na pewno nie robisz?

K.F.: - Nie obarczam dzieci niespełnionymi ambicjami. To jest mi zupełnie obce. Zaczynam się tylko niepokoić, bo cała trójka chce być aktorami! Nie wiem, jak to się skończy (śmiech).

Alex to już dorosły facet. Przyjaźnicie się?

K.F.: - Bardzo, choć nie jest to kontakt non stop. Syn ma swoje życie, kilkuletni związek. Na pewno możemy sobie wszystko powiedzieć. Często proszę go o radę. Wielokrotnie jego sugestie i obserwacje były dla mnie odkryciem. Ale wciąż jestem jego mamą, czasami mówi do mnie "mamuś". To bardzo bliska relacja.

Twoje ulubione wspomnienie z dzieciństwa?

K.F.: - Wrotki, dużo wolności, przebywanie na powietrzu, klucz na szyi. Całymi dniami byłam sama, bo rodzice pracowali. Żyłam w świecie wyobraźni. Podróżowałam palcem po mapie. Jeśli telewizor, to czarno-biały, i jeden na kilka mieszkań w bloku. Całe podwórko schodziło się oglądać dobranockę. I jeszcze jedno: mój ojciec kochał książki i namiętnie mi je czytał.

Robisz to samo z córkami?

K.F.: - Raczej one ze mną! Pochłaniają książki i ostatnio usłyszałam w bibliotece, że jeśli córka mi pozwoli, mogę coś pożyczyć na jej kartę...

Jakim sama byłaś dzieckiem: chłopczycą czy księżniczką?

K.F.: - No pewnie, że chłopczycą! Z chłopakami chodziłam po drzewach, grałam w piłkę nożną.

Ukradłaś coś kiedyś?

K.F.: - (śmiech). Popielniczkę z restauracji. Na pamiątkę. Głupie, idiotyczne. To było w Londynie, pierwsza możliwość wyjazdu za granicę, sto lat temu. Wyszła ze mnie nasza polska, jumacka natura. Tak bardzo chciałam mieć coś na pamiątkę. Popielniczka była z literą A, bo bar nazywał się Atlantic. 30 sierpnia "Yuma" wchodzi na ekrany kin w Anglii i Irlandii. Może mnie nie będą ścigać?!

Na ekranie znakomicie organizujesz kradzieże za Odrą...

K.F.: - W filmie "Yuma" jestem kobietą gangsterem, która stara się manipulować całym miastem. Na pewnym etapie nawet jej to wychodzi. Ale półświatek jest zdominowany przez mężczyzn, więc ostatecznie Halinka traci wszystko.

Rola marzenie?

K.F.: - Tak, i to od szkoły teatralnej! Marzyłam o takiej roli, jaką zagrał Marlon Brando w "Ojcu chrzestnym", albo Al Pacino w "Człowieku z blizną". Kobieta rzadko liczy się w kinie gangsterskim. Moja Halinka jest zdesperowana, zachłanna, zdolna do największych przekrętów, ale też ma w sobie ciepło. To kobieta niespełniona w miłości.

Zagrałaś w odważnych erotycznych scenach z Jakubem Gierszałem. Czy dziś jest to dla ciebie jeszcze wyzwanie, czy już rutyna?

K.F.: - To była dla mnie najtrudniejsza scena. Nie miałam odwagi nawet jej sobie wyobrazić. Bałam się.

Wstyd?

K.F.: - Ogromny. Na szczęście nakręciliśmy to na końcu. Miałam nadzieję, że reżyser Piotr Mularuk w ogóle z tej sceny zrezygnuje. Zdjęcia się przeciągały, świtało i nagle decyzja: gramy scenę erotyczną Zyga-Halinka. Czułam się jak kamikadze. Nie było czasu na wyproszenie ludzi z planu. Trudne, ale przynajmniej zrobione z rozpędu.

Gdzie jest granica wstydu dla aktorki?

K.F.: - To nawet nie jest granica dla aktorki, ale dla człowieka. Bardzo intymna. W końcu nie chodzi wyłącznie o nagość fizyczną, ale też obnażenie się psychiczne. Zawsze miałam z tym problem.

A rozbierać chcieli cię zawsze...

K.F.: - Od początku, co zresztą teraz, z perspektywy czasu bardzo sobie cenię! (śmiech). Piotr Szulkin, reżyser filmu "Ga, Ga. Chwała bohaterom" obiecał mi, że nie będę naga. Mieli rozerwać na mnie sukienkę, a potem pokazać wyłącznie moją twarz i reakcję. Oczywiście nakręcili dwie wersje: drugą z nagim ciałem. "Zobaczysz, po latach będziesz mi wdzięczna", powiedział reżyser. Zgodziłam się z nim.

Halinka z "Yumy" jest całkiem niezła w zarządzaniu ludźmi. A ty?

K.F.: - Chyba nie, to moja słaba strona. A zarządzanie czasem - jeszcze gorsza! Mam naturę przywódcy, ale muszę mieć ministrów do realizacji moich planów.

Jesteś odważna?

K.F.: - Mam marzenia, wizję. Szybko podejmuję decyzje, działam. A potem się boję! Tak było z sesją dla "Playboya". Myślałam potem: to ja naprawdę się zgodziłam!?

W sztuce "Kupieckie kontrakty" w Teatrze Dramatycznym wyciągasz z ludzi pieniądze jak bestia. Potrafisz trzymać kasę?

K.F.: - Nie jest z tym u mnie najlepiej. Stąpam po cienkiej linii. Kobieta z blizną, jeśli chodzi o zarządzanie finansami (śmiech). Radzę sobie. Czasami bardzo dobrze, ale to nie gwarantuje, że jutro będzie tak samo.

Patrzysz w lustro i kogo widzisz?

K.F.: - Nie lubię patrzeć w lustro. Zazwyczaj maluje mnie zaufana makijażystka, więc mam zamknięte oczy.

A jeśli już musisz sama?

K.F.: - Robię to na pamięć, nie przyglądam się. Nie widzę swoich zmarszczek. Szkoda mi czasu, by skupiać się na takich szczegółach.

Ulubione miejsce w domu?

K.F.: - Ogród, czyli trochę poza domem. Tam znajduję ciszę, spokój, tam często zasypiam po pracy. Dziewczynki mówią, że ogród jest zaczarowany.

Sprzątasz przed przyjściem gości?

K.F.: - Nie! Wychodzę z założenia, że i tak wszyscy wiedzą, że jestem aktorką. Za to Koko jest porządnicka, a Kaszmir stara się ją naśladować.

Znajdujesz ład w nieładzie?

K.F.: - Tam, gdzie są papiery, scenariusze, często leżą też porozrzucane ubrania. W moim bałaganie świetnie się poruszam, wiem, gdzie co jest. Gdyby ktoś mi to posprzątał, nigdy bym niczego nie znalazła. Prowadzę otwarty dom, mam tych samych przyjaciół od lat. A oni akceptują mój bałagan.

Dom to...

K.F.: - Ciepło, bezpieczeństwo, nic na siłę. Chcę mieć fioletową ścianę, to mam. Nie lubię designerskich przestrzeni jak z katalogu. Przestrzeń musi być oswojona. No dobrze, ta moja może jest zagracona. Gdybym trochę ją uporządkowała, pewnie energia lepiej by tam krążyła.

Marzenie?

K.F.: - Dom nad wodą. Słyszeć fale, czuć bryzę. Mieć poczucie, że dobrze ułożyło mi się w życiu, że jestem u siebie.

Beata Sadowska

18/2012

Show
Dowiedz się więcej na temat: Katarzyna Figura | dzieci
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy