Na szczęście aktorka nie była w swym cierpieniu osamotniona. Wspierał ją mąż, aktor Zbigniew Dziduch (46 l.). To on zajmował się starszym synem, Frankiem, gdy żona z Rysiem nocowała w szpitalu. Na prawie dwa lata zamieszkała wtedy w Klinice Onkologii...
Chłopiec na szczęście wyzdrowiał i po jego chorobie nie ma śladu. Dzisiaj ma już 17 lat i uczy się w liceum, a rodzice są z niego bardzo dumni. - Mój Rysio jest przykładem tego, że nigdy nie należy tracić nadziei, bo nie wiadomo, co się wydarzy, w którą stronę to się potoczy. Syn prowadzi życie normalnego nastolatka - opowiada Ewa Gorzelak.
Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co czują rodzice chorujących dzieci. I stara się spłacać dług wobec losu. Jest prezesem fundacji Nasze dzieci, która działa przy Klinice Onkologii w Centrum Zdrowia Dziecka.
- Zapraszamy do przebywających w szpitalu dzieci znane osoby, mamy dogoterapię, a jesteśmy pierwszym oddziałem onkologicznym, który wpuścił psy na oddział. Pomagamy zbierać środki na wydatki związane z leczeniem. Jestem bardzo dumna z ogromnego placu zabaw, który wybudowaliśmy przy szpitalu - opowiada Ewa Gorzelak i dodaje: - Jestem szczęśliwa. W życiu nie ma się co napinać, bo i tak płynie ono swoim strumieniem. Nigdy nie sądziłam, że będę prowadziła fundację. Nie wiem, do czego mnie to doprowadzi, ale w tej chwili czuję, że jestem w tym miejscu, w którym być powinnam i czuję się spełniona.


***Zobacz więcej materiałów:








