Reklama
Reklama

Ewa Gawryluk i Waldemar Błaszczyk: Małżeństwo to nie jest stary kapeć!

Ewa Gawryluk (51 l.) i Waldemar Błaszczyk (46 l.) twierdzą, że bycie ze sobą jest trudną umiejętnością. Jak ta sztuka im się udała?

Są przekonani, że połączyło ich przeznaczenie. Ewa Gawryluk i Waldemar Błaszczyk od 20 lat nie dali mediom najmniejszych powodów do plotek.

Aktorskie małżeństwo kwitnie, a oni każdego dnia dbają o to, by nie zgasł ogień namiętności.

"W Ewie zakochałem się już na pierwszym roku studiów, ale wtedy mogłem o niej tylko pomarzyć. Po kilka razy chodziłem na wszystkie przedstawienia z jej udziałem. Uśmiech, nogi, bezpretensjonalność – zakochiwałem się w niej w tej kolejności. Wzdychałem do Ewy tak, jak wzdycha się do dziewczyny z plakatu, nie wierząc, że kiedykolwiek mnie zechce. Nigdy nie przypuszczałem, że los nas kiedyś połączy" – opowiadał kilka lat temu aktor.

Reklama

"Pierwszy raz zwróciłam uwagę na Waldka przeglądając gazety. Zobaczyłam go na zdjęciu i pomyślałam, że to pewny siebie i zepsuty przez kobiety cwaniaczek. Kiedy jednak spotkaliśmy się twarzą w twarz, od razu poczułam, że pasujemy do siebie" – wyznała Ewa.

Ich poprzednie związki się rozpadły. Z tych doświadczeń wyciągnęli wnioski.

"Wiedziałam, że szukam człowieka odpowiedzialnego" – mówiła aktorka.

Zaczęło się niewinnie. On zagrał w filmie "Autoportret z kochanką", a ona zadzwoniła do niego z gratulacjami.

Następnego dnia wpadli na siebie na przyjęciu u wspólnego znajomego. Dla niej było to po prostu jedno z wielu spotkań towarzyskich.

Dla niego wymarzona kolacja z aktorką, w której od dawna się podkochiwał.

Ślub pary był ogromnym zaskoczeniem dla ich znajomych. Do warszawskiego Pałacu Ślubów zaprosili tylko 18 najbliższych osób.

Nie chcieli rozgłosu, jaki towarzyszy tego rodzaju uroczystościom.

"Decyzję o tym, że chcę z Ewą spędzić resztę życia, podjąłem kilka dni po tym, jak się poznaliśmy. 26 czerwca 1999 roku wzięliśmy ślub. Cichy, rodzinny, bez pompy. Mówiono potem, że pobraliśmy się w tajemnicy, bo Ewa była w zaawansowanej ciąży. A to nieprawda. Ożeniłem się z nią, bo bardzo tego chciałem. Nasza córka Maria urodziła się dziesięć miesięcy po ślubie" – tłumaczy aktor.

Narodziny dziecka zrewolucjonizowały ich życie

Oboje oszaleli na punkcie Marysi. Podjęli też zaskakującą i bardzo odważną decyzję.

"Kiedy się urodziła, obydwoje zrezygnowaliśmy z pracy. Ewa widziała dzieci koleżanek, które codziennie czekały na rodziców w garderobie, były non stop podrzucane babciom albo opiekunkom. A my chcieliśmy, żeby Marysia wiedziała, jak wygląda matka i ojciec, a nie tylko znała ich z gazet czy ekranu telewizora.

Niestety, nie mieliśmy pod ręką dziadków. Nasi rodzice mieszkają ponad 400 kilometrów od Warszawy, a na nianie nie było nas stać" – opowiada Waldemar.

Dzisiaj cieszą się, że świadomie rezygnowali z propozycji zawodowych.

"Może dlatego nie mamy z Marysią problemów. Jako rodzice mówimy jednym głosem. Zwłaszcza kiedy córka próbuje coś negocjować z jednym z nas, bo drugie się nie zgadza. Jesteśmy wtedy konsekwentni" – zdradza Ewa.

Mają wspólny portfel, jedno konto w mediach społecznościowych.

"Ewa ma intuicję, ja wrodzony optymizm, ona ma wyczucie przy podejmowaniu decyzji i dobre pomysły, a ja wiem, jak je zrealizować. Wszystko ze sobą uzgadniamy. Bo dziecko, wspólny dom, wspólne życie. Partnerstwo. Nie dlatego, że musimy liczyć się ze zdaniem drugiej osoby, ale dlatego, że chcemy" – mówi Waldemar Błaszczyk.

"Uwielbiam być kurą domową. Gotować, robić soki, piec, sprzątać. Nie uwłacza to mojej kobiecości. Córka wie, co to jest obiad z trzech dań, ciasto domowe, naleśniki. Gotuję zdrowo. Dom to mój konik" – zdradza Ewa.

Przestali już liczyć, ile razy się przeprowadzali. Doszli w tym do perfekcji.

"Ledwo uda mi się odpocząć po jednym remoncie, Ewa zaczyna planować następną przeprowadzkę. Najpierw narzekam, bo wiem, ile będzie czekało mnie pracy, ale potem dochodzę do wniosku, że miała rację" – śmieje się Waldemar.

"Dwa nasze mieszkania wykańczałem własnoręcznie. Nie było nas stać na ekipę. Przydało się doświadczenie, które zdobyłem jako nastolatek, pomagając tacie przy budowie domu. Dziś jestem tynkarzem, elektrykiem, hydraulikiem, murarzem i glazurnikiem" – dodaje.

Takie rewolucje ich bardziej zbliżają.

"Małżeństwo nie jest kapciem, który leży w kącie i będzie tam leżał zawsze. Dlatego staramy się okazywać sobie uczucia na każdym kroku, w każdym miejscu i o każdej porze" – mówią.

***


Rewia
Dowiedz się więcej na temat: Ewa Gawryluk
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy