Nazywała ją Melunią, swoją ukochaną królewną. Jak każda matka, cieszyła się sukcesami córki i zamartwiała jej porażkami. Pięć lat temu przeżywała chwile ogromnej radości, bawiąc się na jej weselu. Potem powitała na świecie jej pociechy.
Niestety, w ubiegłym roku serce Ewy Bem pękło, gdyż jej starsze dziecko - Pamela Bem-Niedziałek (39 l.) przegrała walkę z glejakiem mózgu. Wokalistka pogrążyła się w rozpaczy, odwołała koncerty i przestała pojawiać się publicznie. Wielbiciele jej talentu zastanawiali się, czy po tak potwornym ciosie zdoła jeszcze kiedykolwiek zaśpiewać...
Na szczęście gwieździe udało się pokonać zwątpienie. Ku radości fanów i przyjaciół postanowiła, że powróci na scenę.
- To fantastyczna informacja, że Ewa staje na nogi i wraca do nas. Wiadomo, że po tak traumatycznych przeżyciach nie jest to łatwe - powiedział "Na Żywo" jej menadżer Andrzej Jagodziński.
Jak się okazuje, artystka prowadzi rozmowy dotyczące trasy koncertowej. - Jest perfekcjonistką, dlatego ustalanie wszystkich detali z pewnością potrwa. Najważniejsze, że Ewa podjęła próbę powrotu do muzyki. To bardzo dobry znak - zdradziła osoba współpracująca z wokalistką.
Ostatnich siedem miesięcy piosenkarka spędziła, wspierając zięcia - Jana Niedziałka - dziennikarza telewizji TVN24 BiS i opiekując się wnukami - Tomkiem (4 l.) i Basią (2 l.).
- Choć sama była zdruzgotana, robiła wszystko, aby wnuki widziały w niej uśmiechniętą i pełną energii babcię - wyjawia znajoma gwiazdy. Dodaje, że Ewę podtrzymywali na duchu mąż - Ryszard Sibilski i młodsza córka Gabrysia (22 l.). Dziewczyna studiuje na londyńskim uniwersytecie komunikację i media społeczne.
Choć mieszka daleko, jest w kontakcie z rodzicami. Z mamą, martwiącą się o jej bezpieczeństwo w związku z zamachami terrorystycznymi targającymi Europę, rozmawia każdego dnia. Na życiowym zakręcie o gwieździe nie zapomnieli też jej fani.
- Dostawała wiele listów pełnych wsparcia, troski i próśb, aby wróciła do śpiewania - wyjawia informator "Na Żywo".

Jeszcze w styczniu wokalistka nie wyobrażała sobie tego. Ale po jednej z rozmów z mężem, uznała, że czas pomyśleć o powrocie, bo tego chciałaby Pamela...
- Ewa zrozumiała, że jej zmarła córka pragnęłaby widzieć ją szczęśliwą, robiącą to, co kocha i potrafi najlepiej - mówi przyjaciel rodziny. - Dlatego wraca na scenę właśnie dla Pameli, która uwielbiała jej ciepły głos, przy którym w dzieciństwie zasypiała. Nowa trasa koncertowa to piękny prezent dla córki na jej 40. urodziny, które świętowałaby w tym roku - podsumowuje rozmówca.
Ze starszą córką wokalistkę łączyła wyjątkowa więź. Los wciąż wystawiał je na ciężkie próby.
- Przyszła na świat jako siedmiomiesięczny wcześniak, rodziła się pośladkowo, chyba z 15 godzin. Myślałam, że umrę - w jednym z wywiadów opowiedziała Ewa. - Później zdarzały się daleko cięższe sytuacje, na przykład kiedy chorowała. To są poważne łupnie. Ale ja ją oczywiście kocham nie za to, co z nią przeżyłam, kocham ją, bo ją lubię - wyznała matka.
Choroba, o której wspominała gwiazda, to anoreksja, która omal nie zabiła 19-letniej wówczas Pameli. Przy wzroście 170 cm ważyła zaledwie 40 kg. Jak zasugerował to jeden z psychoterapeutów, chciała się odchudzić za siebie i za matkę, która od zawsze zmagała się z nadwagą.
- Nigdy nie pomyślałabym, że moje ciało mogło jej przesłonić mnie jako mamę - zdradziła wokalistka. - Najpierw przyklaskiwałam jej praktykom dietetycznym, bo to się odbywało w racjonalny sposób, dawało efekty. A potem przeleciała metę i to był koszmar. Kiedy chorowała, po prostu jej nie było - zdradziła.
Dzięki wsparciu bliskich Pamela pokonała chorobę i prowadziła szczęśliwe życie młodej kobiety. Pracowała jako dziennikarka w TVN24 i TVN24BiS. Zakochała się w koledze z pracy, została matką. Gdy była w drugiej ciąży, zdiagnozowano u niej nowotwór mózgu. Córeczkę urodziła w 6. miesiącu ciąży, by jak najszybciej poddać się leczeniu.
- Wszystkie dobre, serdeczne moce, przybywajcie. Melunia was potrzebuje - napisała jej matka na swojej stronie internetowej.
Kiedy córka toczyła walkę o życie, Ewa zrezygnowała z zawodowych zajęć, by być blisko niej i jej rodziny. Wiara pomagała jej znosić ciężką próbę. - Wiem, że Pan Bóg pomógł mi wiele razy w sytuacjach, kiedy inna pomoc nie mogła nadejść - skomentowała chorobę córki.
Do końca wierzyła, że Pamela wygra ze śmiercią. Gdy stało się inaczej, jej świat legł w gruzach. Siłę by wstawać z łóżka, zmagać się z życiem, dawały jej wnuki. Patrząc na nie, widziała swoją ukochaną Melunię. Choć ból nadal rozrywa matczyne serce, życie musi toczyć się dalej.
Zobacz również:


*** Zobacz więcej materiałów:








