"Polski Michael Jackson", "nadwiślańska Donatella Versace', "pudel", "kosmitka", "ofiara botoksu"- od niedawna nie można tak nazwać najgłośniejszej polskiej projektantki, Evy Minge. Ona sama twierdzi, że ma już dość dementowania spekulacji na temat jej wyglądu:
- Nie przejmowałam się tym, ale kiedy mój młodszy syn wrócił do domu z zakrwawionym nosem, bo bił się o godność matki, postanowiłam zareagować.- mówi oburzona Eva Minge w wywiadzie dla miesięcznika "Pani"- Z prawnikiem wysłaliśmy informację, że za wszystkie doniesienia o moich rzekomych operacjach plastycznych będziemy pozywać do sądu. Niech biegły lekarz sprawdzi, na ile Eva Minge jest wytworem kosmitów, chirurgów plastycznych, a na ile to mamusia z tatusiem tego dziwoląga stworzyli.
Co ciekawe, artystka znalazła sposób na wytłumaczenie swojego "kosmicznego" wyglądu, który wzbudza tak wiele kontrowersji:
- Często gdy patrzę na swoje nieprofesjonalne zdjęcia myślę: "Rzeczywiście wyglądam jak po siedmiu operacjach", jestem wyjątkowo niefotogeniczna.
Wygląda wiec na to, że projektantkę otaczają po prostu sami amatorzy nie potrafiący nawet zrobić porządnego zdjęcia...










