Elżbieta Czyżewska, która w latach 60. ubiegłego wieku należała do grona najpopularniejszych polskich aktorek, a w 1968 roku wyemigrowała do Ameryki, zmarła w wieku 72 lat w nowojorskim szpitalu New York Presbyterian Hospital, przegrywając wieloletnią walkę z rakiem przełyku. Tuż przed śmiercią przyznała w wywiadzie, że zdaje sobie sprawę, iż zabijają ją... papierosy. "Mam hysia na punkcie papierosów. Są dni, kiedy nie starczają mi trzy paczki..." - powiedziała. Papierośnica i zapalniczka były nieodłącznym elementem wizerunku aktorki. Elżbieta Czyżewska nie stroniła też od alkoholu. Nie kryła, że przez niemal całe życie była w depresji. "Leczyła" ją, o czym wiedzieli wszyscy jej znajomi, właśnie alkoholem...

Po rozwodzie z Davidem Halberstamem, którego nigdy nie przestała nazywać miłością swojego życia (zmarł 3 lata przed nią), popadła w uzależnienie od mocnych trunków.
Whisky i papierosy zniszczyły jej urodę, odebrały zdrowie i ściągnęły jej na głowę poważne problemy finansowe. Podczas ostatniej oficjalnej wizyty w Polsce (w 2003 roku pojawiła się na Festiwalu Gwiazd w Międzyzdrojach), wiedziała już, że umiera, ale nikomu nie dała tego po sobie poznać. Jedyne, na co narzekała, to... polskie papierosy! "Tu nie ma tych, do których jestem przyzwyczajona, więc wariuję! A kiedy wariuję, to palę jak smok. Nie umiem przestawić się na polskie papierosy, więc nadrabiam ilością" - mówiła. Elżbietę Czyżewską trawił nie tylko rak, ale też samotność. Aktorka, choć miała mnóstwo przyjaciół, ostatnie tygodnie swego życia spędziła przykuta do łóżka w nowojorskim szpitalu. Nikt jej nie odwiedził... "Odeszła tak, jak żyła - samotnie" - powiedział Daniel Olbrychski, który sprowadził urnę z jej prochami do Polski i zorganizował pochówek. Obecny na pogrzebie aktorki Andrzej Strzelecki wrzucił do jej grobu paczkę papierosów... Nie przypuszczał wtedy, że 10 lat później palenie zabije także jego.


***Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:








