Reklama
Reklama

Edyta Jungowska nie może pozbyć się nadwagi! "Jestem już w takim wieku"

Odkąd założyła własne wydawnictwo, na dalszy plan zeszła nie tylko praca w teatrze, ale i życie rodzinne. Na szczęście Edyta Jungowska (49 l.) ma u boku wyrozumiałych mężczyzn, którzy akceptują także dodatkowe kilogramy.

Nigdy nie była szczupła czy długonoga, ale na brak propozycji aktorskich nie narzekała. Dzisiaj, bardziej niż aktorstwo, pochłania ją wydawanie audiobooków dla dzieci.

Ma pani dwóch ukochanych mężczyzn: Wiktora i Rafała. W której roli czuje się pani najlepiej: matki, żony czy kochanki?

Edyta Jungowska: Chyba kiepska ze mnie matka, żona i kochanka... Nie jest tak kolorowo, jak w serialu o takim tytule z lat 90-tych. Ostatnio z Rafałem, moim partnerem życiowym, anektujemy coraz więcej pomieszczeń w domu na potrzeby firmy.

Reklama

A jednak partner panią akceptuje, nawet wtedy, gdy do serialu "2XL" sporo pani przytyła. Nie obawia się pani o swoje zdrowie?

Cudownie jest, gdy tyjesz "na zamówienie" - czujesz się usprawiedliwiona, bo to się łączy z propozycją zawodową. Ale potem, nie ukrywam, nie jest łatwo zrzucić zbędne kilogramy.

Jestem już w takim wieku, że powinnam o siebie dbać. Dla zdrowia skupiłam się na masażach stóp, całego ciała, akupunkturze, czyli medycynie chińskiej. Zresztą Anna Dymna powiedziała mi kiedyś: "Wiesz Edyta, jeśli jesteś starsza grubsza, to masz większe szanse na pracę niż reszta twoich chudych koleżanek", więc tyję i czekam (śmiech).

Czytaj dalej na następnej stronie...

A upływający czas? Czy poprawia pani urodę?

Wolę poprawiać sobie humor i to naturalnymi sposobami. Botoks odkłada się nie tylko na twarzy, ale i w nerkach, a te bidule muszą się potem męczyć z tą trucizną. Oszczędzę im tego.

Przed nami święta pełne kulinarnych pokus. Co pani przygotuje?

I tu niespodzianka, po prostu pójdę do sklepu, a pierogi zamówię u znajomej. Wyjeżdżam na święta do rodziców, a tato na pewno przygotuje rybę w galarecie i kapustę świąteczną. Za to mama wyśmienite mięsa. Mam nadzieję, że uda mi się też wyjechać, aby trochę odpocząć. Pewnie pojedziemy w góry. Będę spacerować, a Rafał pojeździ na nartach.

Wyremontowała pani dom, urodziła syna, a sadzenie drzewa?

O, posadziłam ich w ogrodzie sporo! Są buki, sosna, wielki jałowiec chiński i srebrna jodła kanadyjska. Mają po 12 metrów wysokości!

Mimo tych męskich cech jest pani kobieca. Jak to się robi?

Dziękuję, codziennie rano golę sumiaste wąsy (śmiech).

Czytaj dalej na następnej stronie...

Prowadzi pani też rodzinną firmę, wydającą audiobooki dla dzieci. Co nowego szykujecie?

Po serii książek Astrid Lindgren postanowiłam zrobić kolejną serię Ericha Kästnera, którą czyta Piotr Fronczewski. Właśnie wydaliśmy dwie fantastyczne książki: "Mania czy Ania" oraz "Michałek z pudełka od zapałek".

Czego pani życzyć w nadchodzącym nowym roku?

Więcej wolnego czasu i oddzielenia spraw zawodowych od prywatnych. Praca za bardzo wkracza w nasz dom i cały czas uczymy się z Rafałem sensownie zarządzać czasem. Chciałabym też na spokojnie pomyśleć o projekcie teatralnym.

W lutym będzie pani obchodzić okrągłe urodziny. Ma już pani plany na ten dzień?

Jeszcze nie, ale pamiętam, że kiedyś obudziłam się i na zasypanym śniegiem ogródku zobaczyłam pomarańczowe plamki. To był szalony i piękny gest Rafała, który zamiast urodzinowego bukietu rozsypał... pomarańcze.

Małgorzata Szcześniak

Na żywo
Dowiedz się więcej na temat: Edyta Jungowska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy