Reklama
Reklama

Dwa tygodnie po terminie... i nic!

Minęły już dwa tygodnie od terminu porodu, jaki pierwszej damie Francji wyznaczyli lekarze, ale dziecku prezydenta Sarkozy'ego wcale nie spieszy się na świat...

W klinice porodowej La Muette w Paryżu państwo Sarkozy od dawna mają już zarezerwowane cztery pokoje, które cierpliwie czekają na swój moment. Ale nie mają okazji z nich skorzystać, bo... TEN moment ciągle nie nadchodzi!

W ubiegłą środę świat obiegły zrobione przez paparazzich zdjęcia, na których Carla z ogromnych rozmiarów brzuchem krzątała się po domu; inne, pochodzące z tego samego dnia, pokazują prezydentową na kolacji z Nicolasem w restauracji niedaleko ich domu.

W niedzielę rano ograniczono ruch na ulicy, przy której znajduje się wybrana przez Sarkozych klinika porodowa, a w poniedziałek miejsce otaczał kordon policji, która skutecznie "wypłoszyła" sprzed La Muette tłumy dziennikarzy.

Reklama

Ale jak się niedługo okazało, wszystkie te zabiegi były niepotrzebne. Plotki mówią, że para specjalnie podała do publicznej wiadomości złą datę porodu, by zmylić ciekawskich.

Przypomnijmy, że oficjalnie poinformowali o ciąży dopiero trzy miesiące temu.

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Carla Bruni | ciąża
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama