Od 22 listopada piosenkarka znów jest na ustach wszystkich. Tego dnia do jej drzwi zapukała policja, by przewieźć ją do prokuratury w celu złożenia wyjaśnień.
Chodziło o sprawę związaną z jej byłym narzeczonym. Celebrytka usłyszała zarzut wpływania groźbą na świadka, za co grozi do 5 lat więzienia. Skandalistka wpłaciła 100 tysięcy złotych kaucji i wyszła na wolność. Roman Giertych, który reprezentuje poszkodowanego Emila Haidara, mówi o "miażdżących dowodach".
Jeśli jednak sąd przychyli się do wniosku Giertycha o zmianie kategorii czynu, Dorota R. za kratkami może spędzić nawet 10 lat.W oświadczeniu prokuratury zamieszczonym na ich stronie mogliśmy wyczytać, że R. ma zakaz opuszczania kraju i kontaktowania się z podejrzanymi w sprawie oraz pokrzywdzonym.
Jak zatem artystka mogła opuścić kraj, skoro ma zakaz, a do tego dozór policyjny?
"Środek zapobiegawczy w postaci zakazu opuszczania kraju ulega uchyleniu z chwilą wpłaty na konto poręczenia majątkowego. Było to 100 tys. złotych. Oczywiście cały czas artystkę obowiązuje dozór policyjny, dwa razy w tygodniu stawia się w komisariacie" - zapewnia w "Super Expressie" adwokat celebrytki, Adam Gomuła.To ostatnie zdanie jest równie zastanawiające. Jak uda jej się pojawić dwa razy w tygodniu w Warszawie, gdy aktualnie byczy się na Gibraltarze?Ostatnio zamieściła bowiem foto, na którym pozuje z małpami.




***








