To była tylko kwestia czasu. W końcu każda szanująca się celebrytka w sytuacji kryzysowej udaje się do zaprzyjaźnionej gazety, by udzielić szczerego wywiadu i przekonać do siebie ludzi. Tym razem z pomocą przyszła "Viva" i Piotr Najsztub. Musimy przyznać, że wywiad wyszedł im przedziwny. Rabczewska, nad którą ciążą zarzuty nękania i składania fałszywych zeznać, w rozmowie jawi się jako osoba o gołębim sercu, którą życie bardzo skrzywdziło. Doda już na początku pożaliła się, że "przeżyła sześć tragicznych żyć normalnego człowieka"! O co chodzi?"Miałam wiele ciężkich chwil, które testowały moją siłę i pogodę ducha. Zaczynając od złamanego serca przez niewiernego męża, którego kochałam na zabój, operacja kręgosłupa, po której uczyłam się na nowo chodzić, białaczka narzeczonego, którym opiekowałam się pół roku w szpitalu, tracąc nie wiem kiedy siedem kilogramów wagi, potem nowotwór mojej mamy i ciężka walka o jej zdrowie, w międzyczasie medialna nagonka, które podcinały mi skrzydła" - wylicza.

Dodać należy do tego oczywiście perypetie związane z Emilem Haidarem, który wytoczył jej w sądzie kilka spraw. To najwyraźniej nie spędza jej snu z powiek i aż tak nie absorbuje, bo Rabczewska miała czas, by założyć fundację. "Ruszam z fundacją 'Bumerang: Dobro wraca', która będzie niosła pomoc kobietom w trudnych sytuacjach z byłymi partnerami" - informuje.Nie zdradziła jednak, jakich rad zamierza tym kobietom udzielać. Sama wszak poradziła sobie z byłym nie najlepiej...To nie koniec rewolucji w życiu ciechanowskiej piosenkarki. Okazuje się bowiem, że Rabczewska jakiś czas temu nawróciła się. Tak, to ta sama Rabczewska, która w wywiadzie sprzed paru lat stwierdziła, że "bardziej wierzy w dinozaury niż w Biblię", bo "ciężko wierzyć w coś, co spisał jakiś napruty winem i palący jakieś zioła".
Przypomnijmy, że za te słowa została w 2012 roku prawomocnie skazana na 5 tysięcy złotych grzywny za obrazę uczuć religijnych.
To już jednak przeszłość. Dziś Doda to przykładna katoliczka. Wszystko to zasługa jej przyjaciela, który zasłynął z noszenia za nią toreb.
"Emil Stępień, mój partner biznesowy i przyjaciel, na początku zaciągał mnie raz na jakiś czas do kościoła. Teraz to nasz niedzielny rytuał" - zapewnia.











