Reklama
Reklama

Daria Widawska: W naszym domu nie ma konfliktów!

Daria Widawska (40 l.) jest silną kobietą, żoną i matką, Kaszubką z krwi i kości. Koleżanki z branży z zazdrością spoglądają na jej idealne wręcz małżeństwo. W wywiadzie dla „Na żywo” aktorka zdradza, co według niej jest niezbędne, by być szczęśliwym we dwoje...

NA ŻYWO: Niedawno świętowała pani urodziny. Wiele kobiet robi wtedy pierwszy bilans. Pani też?

DARIA WIDAWSKA: Mam nadzieję, że czas na podsumowanie przyjdzie, gdy skończę 80 lat (śmiech). Dla mnie to po prostu kolejne urodziny. Nigdy ich nie celebrowałam. W tym roku spotkałam się z przyjaciółmi, od starszego syna dostałam laurkę. Myślę, że czterdziestka to taki fajny okres, kiedy jesteśmy już na tyle świadome, że nie popełniamy prostych błędów, a możemy jeszcze bardzo wiele zrobić. Pani wiele osiągnęła i jako aktorka, i jako kobieta. 

Reklama

Swojego męża poznała pani na planie „Tygrysów Europy”. Siedem lat później wzięliście ślub. Co sprawia, że państwa życie jest udane?

- Cierpliwość, cierpliwość i jeszcze raz cierpliwość. Ale cierpliwość mojego męża do mnie (śmiech). Z wadami swojego ukochanego przez pewien czas walczyłam. W końcu uznałam, że zalety są na tyle istotne, że negatywy nie mają znaczenia. 

Ma pani receptę na małżeńskie szczęście?

- Gotowej instrukcji nie mam. Każdy musi pracować na swoje szczęście. W naszym przypadku sprawdzają się najprostsze metody: miłość, lojalność, przyjaźń. Poza tym dajemy sobie poczucie bezpieczeństwa, ale i wolności. Nie idziemy przez życie, kurczowo trzymając się za rękę. Mamy swoje pasje, swoich przyjaciół, z którymi chcemy spędzać czas. 

Związek aktorki i operatora filmowego to dobry duet? 

- Oczywiście, bo Michał rozumie mój zawód i napięcia, które mi towarzyszą. I co najważniejsze, nie ma między nami rywalizacji. Na pierwszym miejscu są dla nas nasi synowie. Mąż podobnie jak ja zajmuje się chłopcami. Pomaga mi w wielu domowych obowiązkach. Wszystko dzieje się naturalnie, bez zbędnych problemów.

Kiedyś przyznała pani, że kuchnia nie jest pani domeną?

- I nadal tak uważam. Wiem, że gotowanie jest modne, ale ja nadal nie widzą związku partnerskiego między mną i garnkami (śmiech). W tej kwestii zdecydowanie wolę korzystać z talentów innych. Ale za to potrafię malować ściany, przybijam gwoździe...

Mąż nie ma kompleksów?

- Ależ skąd! Michał też jest złotą rączką. Bywa że bijemy się o młotek.

I wtedy dochodzi do kłótni?

- W naszym domu nie ma konfliktów i napiętych sytuacji. Jeśli pojawią się różnice zdań, walczymy... na argumenty. Kto ma mocniejsze, ten wygrywa.

Jak podsumowałaby pani życie u boku swoich mężczyzn, męża i dwóch synów?

- Moi panowie mówią, że jestem księżniczką. A ja dodaję... od prania skarpet (śmiech). 

***

Małgorzata Jungst

Na żywo
Dowiedz się więcej na temat: Daria Widawska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama