Reklama
Reklama

Daniel Olbrychski: Nie kaja się, nie przeprasza

Kiedy brat aktora ciężko zachorował, nie zostawił go samego. Ale po śmierci jego żony nie mógł mu zapewnić całodobowej opieki. Wybrał trudne rozstanie.

Był upartym chłopcem i zawsze musiał mieć to, czego chciał - zdradziła wiele lat temu nieżyjąca już Klementyna Sołonowicz-Olbrychska, mama Daniela Olbrychskiego (71 l.). Jej syn w szkole uchodził za łobuziaka. Swoimi żartami i wygłupami wywoływał u kolegów rozbawienie. Nauczycielom, którym nieustannie dokuczał, nie było jednak do śmiechu. Nikt się nie domyślał, że w ten sposób Daniel próbuje zwrócić na siebie uwagę i walczy z kompleksami, jakie miał z powodu starszego brata, który był wybitny w każdej dziedzinie. Wróżono mu nawet światową karierę, ale życie napisało całkiem inny scenariusz...

Reklama

Aktor przyszedł na świat w Łowiczu, dwa i pół miesiąca przed zakończeniem drugiej wojny światowej. Jego brat Krzysztof miał już wtedy sześć lat. - Powstanie Warszawskie zostawiło ślady w jego psychice, nawet jak spadł widelec, dostawał konwulsji, bo to przypominało mu strzały - wspominał w wywiadzie. Mama Daniela studiowała w Wilnie polonistykę i dziennikarstwo w Warszawie, a w Drohiczynie uczyła polskiego, francuskiego i prowadziła teatr szkolny. Tam Daniel spędził dzieciństwo.

Jego ojciec, człowiek niesłychanej dobroci, ale apodyktyczny i uparty, mieszkał w stolicy, zarabiając dorywczo pisaniem artykułów do gazet. Daniel i Krzysiek długo wychowywali się bez niego. - Nie słyszeliśmy od mamy czy dziadków, że tata nas zaniedbał, że leń, szaleje w Warszawie, a powinien tu być. Byłem wychowywany w szacunku dla niego. Przyjeżdżał na święta z prezentami - wspominał aktor.

Już w szkole Daniel całkiem różnił się od brata. Uprawiał szermierkę, boks i judo, więc na naukę nie wystarczało mu czasu. Krzysiek od dziecka był bardzo wrażliwy i świetnie radził sobie w nauce. Kiedy podrósł, prowadził chór szkolny i komponował. - Miał ogromne talenty, nie tylko muzyczne. Jego koledzy z klasy mówili, że był geniuszem - chwalił brata. Już w wieku 16 lat Krzysiek zdał maturę, a siedem wiosen później obronił doktorat i zrobił habilitację z fizyki jądrowej. Pracował z najwybitniejszymi naukowcami, ale jego marzenia legły w gruzach, gdy przed trzydziestymi urodzinami zachorował na schizofrenię.

W pierwszych latach opiekowała się nim żona, którą Daniel wspierał. Po jej śmierci w 1992 r. Krzysztof został sam i nie radził sobie z codziennością. Zapominał wziąć lekarstwa, a ataki choroby zdarzały się mu coraz częściej. Wymagał całodobowej opieki. Olbrychski, który w tym czasie zajmował się również 104-letnią siostrą swojej mamy, nie mógł mu takiej zapewnić. Umieścił więc brata w Domu Rencisty Polskiej Akademii Nauk pod Warszawą. - Nie mieliśmy wyboru. Wybraliśmy ośrodek PAN ponieważ przebywają tam osoby, które także pracowały naukowo - tłumaczyła Krystyna Demska-Olbrychska, żona aktora.

Krzysztof dobrze się odnajduje w tej placówce. Wychodzi na spacery, służy do mszy zarówno w kaplicy ośrodka, jak również w pobliskim kościele. Bracia nie stracili kontaktu, często rozmawiają przez telefon. Daniel i Krystyna odwiedzają Krzysztofa, kiedy tylko pozwala im na to czas, wspólnie spędzają też uroczystości rodzinne i święta.

Losy Olbrychskiego też potoczyły się inaczej niż planował. Marzył o medalach olimpijskich, a już w wieku 20 lat był jednym z najpopularniejszych aktorów w Polsce, a do tego stał się ulubieńcem kobiet. Listę jego wielkich miłości otworzyła Monika Dzienisiewicz-Olbrychska, z którą poznali się na imieninach mamy Beaty Tyszkiewicz. Była starsza od Daniela o 6 lat i do tego zamężna z aktorem Wowo Bielickim. W trakcie tego przyjęcia jamnik pani Basi drasnął Olbrychskiego w palec. Wszystkie panie mu współczuły, ale nie Monika. - Trzeba się było z psem nie drażnić, to by pana nie ugryzł - stwierdziła oschle.

Ta jej obojętność wzbudziła w Danielu tak wielką ciekawość, że już po roku zamieszkali razem, a po trzech latach wzięli ślub. Jednak, gdy urodził się im syn Rafał, z ich miłości niewiele już pozostało. Miejsce pierwszej żony zajęła w jego sercu Maryla Rodowicz. Kochał ją, ale piosenkarka marzyła o ślubie, a tego nie mógł jej dać. Wciąż był oficjalnie mężem Moniki, która żądała rozwodu z orzeczeniem o jego winie, na co nie chciał się zgodzić. Nad związkiem Maryli i Daniela zaczęły się gromadzić czarne chmury. Gdy Rodowicz poroniła ciążę, jeszcze bardziej się od siebie oddalili.

Właśnie wtedy na horyzoncie pojawił się ten trzeci - rajdowiec Andrzej Jaroszewicz, syn ówczesnego premiera. Aktor nawet pobił się z nim o ukochaną, ale nie zdołał jej zatrzymać. Romans z Marylą zaważył na całym jego życiu. Z rozpaczy zaczął pić. - Dno nadeszło wtedy, gdy zamroczonych dni było więcej niż tych w pełni świadomych - wspominał.

Znajomi przestrzegali Zuzannę Łapicką przed związkiem z nim, ale ich nie posłuchała. Została jego drugą żoną i urodziła mu córkę Weronikę. Ale zacięcia w dochowaniu jej wierności wystarczyło Olbrychskiemu na krótko. Na planie filmu "Róża Luksemburg" wdał się w romans z niemiecką aktorką Barbarą Sukową, którego efektem były narodziny Viktora. Jednak nawet wówczas się nie rozwiódł. - Barbara pięć lat na mnie czekała. Potem związała się z amerykańskim malarzem - mówił. Olbrychski od razu uznał syna, ale prawie się nie widywali, bo nie życzyła sobie tego zraniona kochanka. Dopiero gdy Viktor stał się dorosły, nawiązali przyjacielskie relacje.

Dopiero przy trzeciej żonie Krystynie Demskiej-Olbrychskiej, odnalazł to, czego przez całe życie szukał. Choć ich związkowi daleko do sielanki. - Daniel z byle drobiazgu potrafi zrobić kolosalną aferę. Na szczęście szybko łagodzi napięcia. Nie przeprasza, nie kaja się. Mówi po prostu: dobrze że jesteś - zdradziła Krystyna, która jest dobrym duchem męża. To ona opiekowała się jego chorą mamą w ostatnich dniach jej życia, wspierała go, gdy przeżywał ciężkie chwile po tym jak stracił prawo jazdy, bo prowadził samochód pod wpływem alkoholu.

Dzięki niej Daniel pogodził się z najstarszym synem Rafałem, który miał do niego pretensje o to, że nie było go przy nim, gdy dorastał. Kłócili się też przed sądem o opiekę nad Jakubem i Antonim, synami Rafała. Ale ich spory to już przeszłość. Gdy w czerwcu nagle na wylew zmarła Monika, pierwsza żona aktora i mama Rafała, razem ją pożegnali... Choć życie nie głaskało go po głowie, dziś Daniel czuje się szczęśliwy. - Mam żonę, dzieci, wnuki, przyjaciół. Martwi mnie tylko, że czas biegnie tak szybko - mówi. I zdradza, że chciałby tak samo jak Artur Rubinstein dożyć niemal setki.

Na żywo
Dowiedz się więcej na temat: Daniel Olbrychski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy