Paryski hotel Royal Monceau dawno nie przeżywał takiego oblężenia. Podczas europejskiej trasy koncertowej zatrzymała się tutaj Celine Dion.
Każde jej pojawienie się na ulicy to prawdziwa sensacja. Tym bardziej, że towarzyszył jej przystojny brunet wpatrzony w nią jak w obraz.
Pepe Munoz (32 l.) stał się dla Celine powiernikiem, przyjacielem, mężczyzną, o którym jeszcze niedawno nie śmiała nawet marzyć.
Kiedy w styczniu ubiegłego roku po długiej walce z rakiem zmarł jej ukochany mąż, René Angélil (73†), a dwa dni później choroba zabrała jej brata, gwiazda pogrążyła się w rozpaczy.
"Będę w żałobie do końca życia" – mówiła po pogrzebie męża.
"Nigdy nie spotykałam się z innym mężczyzną i nigdy nie pocałowałam innego" – zdradziła.
Ale czas najwyraźniej zaczął leczyć rany. Najpierw przypisywano jej romans z gitarzystą Kevinem Girouardem. Potem widywano ją w towarzystwie amerykańskiego producenta Davida Fostera (67).
Ale kiedy dwa miesiące temu Celine poznała w Las Vegas i natychmiast zaprosiła do swojego zespołu pochodzącego z Malagi tancerza, rozkwitła. Nie sposób już ukryć, że między tym dwojgiem jest chemia.
"Będę szczery, po prostu oszalałem. Ona zalicza się do tego grona osób, dla których dzień nie ma ustalonego grafiku, czasu, czy czegokolwiek. Nie boi się swojego stylu, tańca, występów i tego kim jest" – wyznał Pepe Munoz po tym, jak został przyjęty do zespołu gwiazdy.
Razem pojechali w trasę po Europie, a w przerwach między koncertami spędzali ze sobą coraz więcej czasu. Dion chętnie odwiedzała w Paryżu znajomych, chodziła na zakupy i kolacje. Wszędzie z Pepe u boku.
Oboje interesują się modą i mają, mimo dużej różnicy wieku, wspólnych przyjaciół.
"On sprawił, że Celine znów się uśmiecha i wydaje się kobietą bardziej spełnioną niż kiedykolwiek" – zdradziła niedawno osoba z otoczenia pary.
Przed artystką cykl koncertów w Las Vegas. Pepe znów będzie jej towarzyszył...
