Bohdan Smoleń przeżył wiele trudnych chwil w życiu, m.in. samobójczą śmierć syna Piotra, której w żaden sposób nie potrafił sobie wytłumaczyć. "Przykryłem ciało i czekałem na policję, wiedząc, że zadadzą mi mnóstwo pytań, na które nie znałem odpowiedzi" - wspominał.
To był dopiero początek dramatu. Niespełna rok później życie odebrała sobie także żona artysty. Nie wytrzymała psychicznie i zostawiła męża z dwoma synami: Maciej miał wówczas 17, a Bartłomiej 10 lat.
Teraz to oni opłakują zmarłego tatę. A jeszcze niedawno mieli nadzieję, że pokona on problemy zdrowotne. Wydawało się, że jego stan trochę się poprawił. Przydały się fundusze, które zebrali dla niego przyjaciele. W tym roku satyryk kilka razy trafił do szpitala. W październiku do mediów dotarły dobre wieści - zaczął lepiej mówić, a rehabilitacja przynosiła efekty.
Jednak organizm Bohdana Smolenia był aż zanadto wyniszczony. W przeszłości aktor przeszedł trzy udary, chorował też na raka i na gruźlicę. Wszczepiono mu także rozrusznik serca, zmagał się z zapaleniem płuc. Wiedział, że z jego zdrowiem nie jest najlepiej, ale nie potrafił sobie odmówić papierosów, które tak mu szkodziły.
"Prawdę mówiąc to zabiły go papierosy, bo nie wypuszczał ich z ust nawet w tamtym roku. Pod tym względem był nieprzejednany, bo nałogowcy nie są w stanie po prostu nie palić. A był po już drugim udarze, potem przyszedł trzeci..." - ocenia koleżanka satyryka, Zofia Czerwińska.
Wspomina też, jak wyglądała współpraca na planie "Świata według Kiepskich". Już wtedy widziała, że nie jest z nim dobrze.
"Na plan przyjeżdżał chory. Był już na wózku inwalidzkim, a potem siadał na jakimś stołeczku, tak było wymyślone, by mógł na siedząco grać" - opowiada aktorka.
Zobacz również:


Uwaga TVN/x-news








