Bogdan Kalus codziennie odbiera telefony. Ludzie dzwonią do niego w jednej sprawie
Plotki o powrocie "Rancza" przybierają na sile. Wciąż nie ma żadnych szczegółów, ale aktorzy zaangażowani w produkcję już studzą zapał fanów. Serialowy Hadziuk, czyli Bogdan Kalus, wyznał, że jest zaskoczony tym, jak dużym zainteresowaniem cieszy się ów temat. On sam codziennie odbiera przynajmniej kilka telefonów w tej sprawie.
Niech o wyjątkowym statusie "Rancza" świadczy fakt, że choć serial zakończył się niemal dekadę temu, to jego fani wciąż domagają się kontynuacji. A ta chyba jeszcze nigdy nie była bliższa realizacji niż teraz.
Oto bowiem w lutym reżyser Wojciech Adamczyk przekazał, że pracuje nad słuchowiskiem, które ma być dalszym ciągiem serii. W lipcu natomiast prace nad projektem zostały zawieszone z uwagi na propozycję TVP dotyczącą wznowienia zdjęć. Na 11. sezon miałoby się złożyć sześć odcinków, do których scenariusze napisał przed śmiercią scenarzysta serialu, Andrzej Grembowicz (znany też jako Robert Brutter).
Ponoć pojawił się nawet wstępny, choć trudno powiedzieć, czy w ogóle prawdopodobny, termin powrotu na plan zdjęciowy, tj. wiosna przyszłego roku. Większość aktorów, choć z pewnym dystansem i zastrzeżeniem, że historia musiałaby być naprawdę dobra, wyraziła chęć ponownego zaangażowania się w produkcję.
Jednocześnie, jak na przykład Bogdan Kalus, skutecznie studzą zapał widzów.
Okazuje się, że temat ów jest tak gorący, że 60-latek codziennie odbiera nawet kilkanaście telefonów w tej sprawie.
"Choć tak naprawdę niewiele mam do powiedzenia (...), gdyż do dziś nie dostałem żadnej konkretnej informacji, czy produkcja będzie kontynuowana. Wszystko to domniemania i spekulacje, które niepotrzebnie rozgrzewają nadzieje fanów serialu. Nie wiem, czemu ma to służyć, bo po co mówić o czymś, co nie ma jeszcze realnych i jasno sprecyzowanych kształtów. Być może w wakacyjnym sezonie ogórkowym nie było lepszych, bardziej gorących tematów (...)" - żartował w rozmowie z "Super Expressem".
Dopóki nie wejdzie na plan, Kalus nie zamierza nawet zaprzątać sobie tym tytułem głowy, zresztą ma sporo innych zobowiązań zawodowych, które skutecznie pochłaniają jego uwagę i czas. Na ten moment do samego faktu zaistnienia kontynuacji "Rancza" podchodzi raczej sceptycznie, ale jednocześnie deklaruje swoją gotowość do ponownego wcielenia się w Hadziuka.
"W przypadku 'Rancza' zapewne nie zastanawiałbym się zbyt długo nad powrotem, bo jestem (...) nienasycony jak każdy aktor. Poważnie jednak mówiąc, nie jestem zwolennikiem odgrzewanych kotletów i z ostrożnością podchodzę do projektów, które w przeszłości miały już swoje 'pięć minut sławy'. Nowe odcinki musiałyby być mega (...), bo tylko w ten sposób moglibyśmy sprostać ogromnym oczekiwaniom widzów" - dodał.
A jak wyglądało życie Bogdana Kalusa po zakończeniu "Rancza"? Okazuje się, że gwiazdor bez cienia żalu zamknął ów rozdział swojej kariery.
"Mimo że praca w tym serialu była dla mnie wielkim zaszczytem i wyróżnieniem, to nigdy nie żyłem przeszłością, nie rozpamiętywałem jej i nie wpadałem w nostalgię. Zawsze żyłem tu i teraz, szukałem nowych wyzwań i rozglądałem za kolejnymi projektami. A przede wszystkim, kiedy zszedłem z planu tej kultowej produkcji, cieszyłem się, że mogę więcej czasu spędzać z rodziną, poświęcić go swojej żonie Kasi" - wyjawił.
Para oddała się wówczas podróżom. Nawet teraz dopiero co partnerzy wrócili z trzytygodniowych wakacji w Malezji i Tajlandii, z których przywieźli "mnóstwo niesamowitych przygód". Małżonkowie bez wątpienia nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa, jeśli chodzi o tamte rejony.
"Tam ludzie są wiecznie uśmiechnięci, pomocni, wyluzowani i życzliwi, trudno się więc dziwić, że ciągle do Azji wracamy" - podsumował.
Zobacz też:
Nie cichną plotki o powrocie "Rancza". Kolejna osoba potwierdziła, fani będą zawiedzeni
70-letni gwiazdor "Rancza" ma narzeczoną. Podniósł się po śmierci żony
Widzowie łączą wielkie nadzieje z "nowym Ranczem". Arlak studzi emocje