Boberek wcale nie miał być aktorem. To w innej branży przepowiadano mu sukces
Jarosław Boberek to nie tylko posterunkowy z "Rodziny zastępczej". Jego głos znają i kochają kolejne pokolenia kinomanów, wielbicieli animacji i gier komputerowych. A jednak aktor wcale nie z tą branżą początkowo wiązał przyszłość. Rodzina i nauczyciele wróżyli mu oszałamiający sukces w zupełnie innym zawodzie. Dopiero teraz opowiedział o tym etapie życia.
Jarosław Boberek ukończył studia aktorskie we wrocławskiej filii PWST w Krakowie. Pierwsze role miał już na koncie na początku lat 90., ale prawdziwa, ogólnopolska sława przyszła w 1999 roku, kiedy trafił do obsady serialu Polsatu "Rodzina zastępcza".
Rola posterunkowego przyniosła mu wielu oddanych fanów, ale nie była jedyną, która zapadła w pamięć. Z czasem Boberek pokazał, że nie boi się żadnego gatunku, włącznie z fantastyką i produkcjami sensacyjnymi. W minionych latach mogliśmy go oglądać zarówno w adaptacji "Wiedźmina" z 2001 roku, z Michałem Żebrowskim w roli głównej, jak i w tak mrocznych tytułach jak "Wataha" czy "Underdog".
Dla wielu osób zawsze będzie on jednak głosem z animacji i gier komputerowych. To on jest Kaczorem Donaldem czy Julianem, królem lemurów w "Madagaskarze", który "wygina śmiało ciało". Boberka można też było usłyszeć w "Ed, Edd i Eddy" i "Krowie i kurczaku" oraz wielu tytułach wytwórni Disney czy Pixar. Aż trudno uwierzyć, że początkowo jego rodzina liczyła na rozwój zupełnie innego talentu u młodego Jarosława.
Boberek udzielił niedawno wywiadu w Radiu Złote Przeboje. Przeprowadzająca z nim wywiad Marzena Rogalska postanowiła podpytać go o edukację jeszcze przed czasów studiów aktorskich. Jarosław skończył bowiem szkołę muzyczną I stopnia w klasie fortepianu.
Na pianinie grała jego babcia, która nauczyła tego jego mamę - później obie skłoniły go do tego samego. Rodzinie Boberka nie chodziło o to, by miał zostać zawodowym pianistą - uważały jednak tę umiejętność za przydatną w życiu.
"Przyznaję im rację i żałuję, że mnie trochę bardziej nie pocisnęli, choć coś nieco udało im się osiągnąć. Tym samym spłynęły na mnie pewne umiejętności, które były potem przydatne w szkole teatralnej i gdzieś tam dalej w uprawianiu tego zawodu" - ogłosił teraz aktor.
Mało tego - Jarosław ma talent wokalny, który wyjątkowo urzekł jego wykładowców. Posiadł umiejętność dostępną niewielu osobom.
W rozmowie z Rogalską Boberek przyznał, że potrafi śpiewać i basem, i barytonem. Ale najbardziej jest dumny z czego innego - ma tak zwany głos wyimpostowany. Impostacja głosu to podstawowy przedmiot na studiach aktorskich i wokalnych: polega na odpowiednim "ustawieniu" głosu i jego emisji za pomocą różnych metod.
"Mam taką jedną cechę, którą chciałem się pochwalić, która jest związana trochę z tym, o czym rozmawiamy. Ja mam naturalnie wyimpostowany głos, to jest coś, co jest kształcone na wydziałach wokalnych, do czego się ludzie dobijają przez ciężką, mozolną pracę. Ja mam tak od życia i taką operetą mogę pociągnąć i nie sprawia mi to żadnego problemu ani kłopotu" - powiedział Boberek.
Okazuje się, że jedna z jego wykładowczyń porównywała go nawet do pewnego śpiewaka operowego.
"Moja pani od zajęć z impostacji zawsze mówiła, że Boberek to będzie kiedyś jak słynny śpiewak Paulos Raptis. Ktoś będzie przechodził obok zamkniętych drzwi, stamtąd będzie dobiegał piękny śpiew, ten przechodzień nie będzie w stanie się powstrzymać, zajrzy do środka, a tam będę stał. Ja, malutki człowiek, będę z siebie wydobywał dźwięki. Jak Paulos Raptis" - wspominał ze śmiechem aktor.
Podejrzewalibyście go o takie ukryte talenty?
Zobacz też:
Jarosław Boberek zmienił się nie do poznania