Do swoich rocznic Beata Tyszkiewicz (81 l.) nie przywiązuje większej wagi, ale zawsze pamięta o urodzinach córek.
Dzwoni, jeśli nie mogą się spotkać, przygotowuje prezenty.
"Energię daje mi życie, ale przede wszystkim moje córki. One mnie nakręcają, choć już nie są dziećmi, ale dla matki zawsze dziećmi pozostaną. No i oczywiście wnuki" - zdradza aktorka.
Karolina Wajda (53 l.) i Wiktoria Padlewska (42 l.) pamiętają o urodzinach mamy 14 sierpnia. Zwykle tego dnia szły na spacer do pałacu w Wilanowie, miejsca urodzenia ich mamy.
Mieszkająca pod Wyszkowem Karolina na pewno przyjedzie do mamy. Ale nie wiadomo jak będzie z Wiktorią. Mieszka przecież w Szwajcarii. Ostatni raz widziały się pod koniec ubiegłego roku. Później koronawirus pokrzyżował im plany.
Wiktoria często dzwoni, ale nie wie, czy uda się jej być w sierpniu w Polsce. Zdaje sobie sprawę, jak bardzo mama ucieszyłaby się z jej wizyty i wyściskała wnuki, ale stara się być bardzo ostrożna.
Beata Tyszkiewicz dobrze rozumie te obawy. Sama nie rusza się z mieszkania w centrum Warszawy. Zachęca też, by Wiktoria, jej mąż pisarz David Bosc i ich dzieci nie wyjeżdżali teraz z Lozanny.
Aktorka podziwia młodszą córkę, bo ułożyła sobie życie zupełnie inaczej niż ona. Pani Beata zawsze stawiała na siebie i rozstawała się z mężczyznami, by samodzielnie decydować o sobie.
"W związku z Jackiem Padlewskim, ojcem Wiktorii, pierwszy raz w życiu byłam zależna od mężczyzny finansowo. Zaczęłam jednak grać we francuskich filmach i wreszcie miałam swoje pieniądze" - wspominała.
Ten rok jest inny niż poprzednie. Beata Tyszkiewicz wierzy jednak, że jeszcze przyjdzie czas, gdy wspólnie z Karoliną, Wiktorią, jej mężem i wnukami zjedzą urodzinowy tort i odwiedzą Wilanów. W jej wspomnieniach i opowieściach jest jej najpiękniejszym miejscem na całym świecie.
Zobacz również:
***Zobacz więcej materiałów wideo:
