Beata Tadla i Jarosław Kret nie tak to sobie wszystko wyobrażali. Wzięli kredyt i kupili duży dom, nie szczędzili sobie także pieniędzy na zagraniczne podróże. Było ich na to stać, bowiem całkiem nieźle zarabiali w TVP.
Jednak niedawno ich życie uległo wielkim i nieoczekiwanym zmianom. Najpierw pracę w stacji straciła dziennikarka, a niedługo później o nieprzedłużeniu umowy dowiedział się też prezenter pogody.
Mimo wszystko zakochani starają się patrzeć w przyszłość z optymizmem. Kret zapewnia, że w nowej sytuacji dostrzega pewną szansę.
"Wiele osób wspomina moje programy podróżnicze. Bardzo bym chciał do nich wrócić. Może zrobię taki cykl w internecie?" - zastanawia się na łamach "Party". Dodaje, że od teraz będzie mógł także przyjmować propozycje reklamowe. Do tej pory nie było to możliwe, bowiem kontrakt z TVP to wykluczał.
Nie wiadomo natomiast, co dalej z karierą Tadli. Na tę chwilę oddaje się odpoczynkowi i podobno odrzuciła już kilka intratnych propozycji. W magazynie możemy wyczytać, że zaoferowano jej udział w "Tańcu z gwiazdami", ale odesłała producentów z kwitkiem.
"Jestem na nowym etapie życia i nie chcę się rozpraszać, bo mam przed sobą poważne zadania. Uwielbiam tańczyć, ale to musi na razie poczekać" - tłumaczy Beata.
To nie oznacza jednak, że w najbliższym czasie będzie próżnować. Wkrótce wraca do pracy wykładowcy akademickiego, ponadto chce rozpocząć prowadzenie szkoleń z zakresu kształcenia głosy i mowy. Ma również zamiar skończyć pisać książkę. Dziennikarka zapowiada, że jesienią okaże się, czy ktoś powinien bać się tej publikacji.
"Opowiadam tam o swoich doświadczeniach, o przeróżnych emocjach, jakie przeżywałam, pracując w telewizji. To są słodkie i gorzkie historie o tym, co dzieje się, kiedy gasną kamery" - zapowiada Tadla.


***Zobacz więcej materiałów z życia celebrytów








