Reklama
Reklama

Beata Kozidrak: Nie nagłaśniałam tego, to był błąd

Beata Kozidrak (58 l.) zdecydowała się opowiedzieć o przekroczeniu przez jednego z muzyków "dopuszczalnej granicy".

Kiedy rozstała się z mężem i zaczęła sama koncertować, pierwszy występ był dla niej euforią. Poczuła się wówczas prawdziwie wolna i niezależna. Twierdziła, że właśnie tego brakowało jej do tej pory.

- Było to dla niej coś zupełnie nowego, taki powiew świeżości. Zachwyciła się tym, bo przecież przez 30 lat, zawsze był obok niej Andrzej Pietras (64 l.), który wprawdzie ją chronił, ale też w jakimś stopniu ograniczał - zdradza osoba od lat pracująca z gwiazdą.

Jednak po zachłyśnięciu się niezależnością piosenkarka zaczęła pomału zmieniać zdanie. Zaczęło jej brakować silnego męskiego ramienia, które gwarantowało jej spokój i komfort pracy. I, co najważniejsze, ona sama jako kobieta czuła się pewnie. Wiedziała, że nic jej nie grozi. Andrzej Pietras udowodnił to chociażby w Londynie, gdzie zespół przebywał z koncertami.

Reklama

- Pewien bardzo znany muzyk przekroczył wobec mnie dopuszczalne granice. Mój mąż natychmiast stanął w mojej obronie. Nie nagłaśniałam tego, choć to może błąd... - mówi Beata Kozidrak.

Doskonale wie, że gdyby nie błyskawiczna reakcja Andrzeja Pietrasa, mogło wtedy zdarzyć się dosłownie wszystko. Dlatego dzisiaj, po początkowym zachłyśnięciu się wolnością, postanowiła wrócić do współpracy z nim.

- Trauma pozostała, a ona cały czas bardzo potrzebuje kogoś, kto bez względu na wszystko gotów jest stanąć w jej obronie - słyszymy.

Piosenkarka wie, że na byłego męża zawsze może liczyć. Przekonała się o tym wielokrotnie. Jeszcze kiedy oboje byli bardzo młodzi, Andrzej nie raz stawał w jej obronie. Piękna i zawsze wyglądająca efektownie dziewczyna była zaczepiana przez chłopaków ze starówki w Lublinie. Już wtedy Andrzej nie pozwalał jej skrzywdzić. I tak jest do dziś!

***

Zobacz więcej materiałów:

Rewia
Dowiedz się więcej na temat: Beata Kozidrak
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy