Aktor coraz częściej wraca wspomnieniami do czasów, kiedy jego dzieci były małe. Ogląda zdjęcia, przypomina sobie zabawne historie. Ale łapie się też na tym, że nie wszystko pamięta. Wówczas prosi o pomoc żonę Paulinę.
- Przegapiłem chwile, kiedy dzieciaki stawały na nogi, mówiły pierwsze słowa. Opuściłem wiele przedstawień szkolnych. Paulina była przy nich, nie ja. Choć dzień ich narodzin zawsze był święty - wyznał ostatnio w wywiadzie dla miesięcznika "Twój Styl".
Aktor zawsze dbał o to, aby jego rodzinie niczego nie brakowało, a to wiązało się z częstymi wyjazdami i pracą od świtu do nocy na planach filmowych. Kiedy wracał do domu po dłuższej nieobecności, wszystko wyglądało inaczej.
Dzieci dorastały, zmieniały się, a on chciał zmieniać zasady i układać wszystko po swojemu. W końcu zrozumiał, że to żona jest z Ewą (25 l.), Karolem (18 l.) i Wiktorem (16 l.) od rana do wieczora. I to ona ustala zasady.
- Dla Artura to wszystko za szybko się działo. Nieobecność potęgowała poczucie winy. Dlatego najchętniej cofnąłby czas - zdradza "Rewii" jego znajomy.
Artur Żmijewski otwarcie przyznaje też, że mógł być lepszym ojcem. I że wiele zawdzięcza ukochanej. To ona zawsze spokojnie podchodziła do każdej sprawy, była opoką...
Mimo to córka i synowie są dumni z ojca i jego osiągnięć. Dla chłopców jest przykładem prawdziwego mężczyzny. Odpowiedzialny, męski i prawdomówny. A dla córki - najlepszym przyjacielem, z którym kontaktuje się kilka razy w tygodniu, ponieważ Ewa na co dzień studiuje i mieszka w Stanach Zjednoczonych.
Aktorowi zawsze zależało na tym, aby być przykładem dla swoich dzieci. Sam wychowywał się bez ojca, bardzo za nim tęsknił. Rozumiał więc, że nie ilość czasu jest ważna, a jego jakość.
Dlatego nigdy nie siadał z dziećmi przed telewizorem, tylko spędzał z nimi czas bardzo aktywnie, rozmawiając przy tym o życiu, problemach i marzeniach.
Dzisiaj, kiedy patrzy na swoje latorośle, również rozpiera go duma.
Zobacz również:

***
Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd: