W ubiegłym roku rzadko można ich było spotkać na salonach, choć był to dla nich wyjątkowy czas, świętowali bowiem 25. rocznicę ślubu. Artur i Paulina Żmijewscy unikali bankietów, a jeśli już na którymś się pojawili, na twarzy żony aktora nietrudno było dostrzec napięcie.
Mało kto przypuszczał, że za drzwiami ich idyllicznego domu w Chotomowie rozgrywał się dramat. Żmijewski szczerze opowiedział o wszystkim późną jesienią w sądzie, do którego został wezwany w charakterze świadka.
- Nasze życie rodzinne ucierpiało. Coraz częstsze były awantury. W domu panowała nerwowa atmosfera. Doszło nawet do tego, że żona brała silne leki uspokajające - wyznał Artur.
Powodem kłótni w uchodzącym za najbardziej wzorowe w show-biznesie małżeństwo były artykuły w lokalnej prasie, które w złym świetle przedstawiały działalność zawodową żony aktora. Paulina Żmijewska jako współwłaścicielka działającej od prawie 20 lat w Legionowie spółki, posiada dwa prywatne przedszkola, dwie szkoły podstawowe oraz gimnazjum.
To właśnie powstanie ostatniego wzbudziło podejrzenia dziennikarzy "Mazowieckiego To i Owo". Wątpliwości dotyczyły sposobu przekazania w 2015 roku, bez przetargu i na korzystnych warunkach, należącej do miasta działki na rzecz prywatnej spółki Żmijewskiej. W sprawie sprzedaży terenu, na którym stoi gimnazjum, prowadziła również śledztwo prokuratura Okręgowa Warszawa Praga. Umorzono je w 2016 roku.
Cała sprawa, spowodowała, że żona aktora wycofała się z życia towarzyskiego.
- Nie chciała narażać się na kolejne pytania ze strony znajomych i rodziny w zakresie zarzutów stawianych jej w inkryminowanych publikacjach. Także relacje z najbliższymi zmieniły charakter z uwagi na ciągły stres i zdenerwowanie - tłumaczył Artur.
Kiedy prokuratura umorzyła śledztwo, Paulina poczuła, że sprawiedliwości stało się zadość.
- Spodziewałam się tego. Od wielu lat działamy w oświacie w Legionowie, zawsze zgodnie z prawem i nie wyobrażałam sobie, żeby mogłoby to się inaczej zakończyć. Byliśmy niezmiernie zdziwieni całą tą sytuacją i obrotem sprawy. Zrobiono aferę z tego, że w mieście ma powstać kolejna placówka oświatowa - opowiadała Żmijewska na jednym z regionalnych portali.
Jednak w czerwcu 2017 roku prokuratura wznowiła zamknięte dochodzenie. Nerwy zaczęły się na nowo. Paulina wraz ze wspólnikami postanowiła wytoczyć proces lokalnej gazecie, który zakończył się w grudniu wyrokiem dla niej niekorzystnym.
Sąd oddalił 9 z 11 zarzutów Żmijewskiej oraz jej spółki, w tym roszczenia finansowe o 100 tys. zł zadośćuczynienia. Paulina żądała również usunięcia wszystkich dotyczących jej spółki artykułów z internetu, a także bezterminowego zakazu publikacji informacji związanych ze spółką i budzącą wątpliwości transakcją.
- Jesteśmy zadowoleni z wyroku - powiedział w rozmowie z tygodnikiem "Dobry Tydzień" redaktor naczelny legionowskiego tygodnika, Maciej Lerman. - Pokazuje on, że byliśmy rzetelni i napisaliśmy prawdę. Pani Paulina Żmijewska, mimo starań z naszej strony, nie zdecydowała się rozmawiać z naszymi dziennikarzami - tłumaczył.
Niestety, "Dobremu Tygodniowi" żona aktora również odmówiła komentarza.

Mieszkańcy Legionowa znają państwa Żmijewskich i mają o nich dobrą opinię. Artur jest Honorowym Obywatelem miasta, bierze udział w wielu lokalnych wydarzeniach. Tutaj w liceum ogólnokształcącym im. Marii Konopnickiej w 1984 roku przyszły aktor poznał Paulinę.
Przypadkiem wpadli na siebie na szkolnym korytarzu. Kiedy rozpoczął naukę w PWST w stolicy, byli już parą. Żmijewski nie zdecydował się zamieszkać w akademiku, nie pociągało go życie studenckie. Co dzień wracał do domu, w którym mieszkał z mamą. Jego rodzice rozwiedli się, gdy miał 9 lat. Bezpieczny świat dziecka rozsypał się jednego dnia na drobne kawałki, musiał szybko dorosnąć.
- Chciałbym, żeby moje dzieci nigdy nie przeżyły tego, co ja przeżywałem - mówił w jednym z wywiadów.
Z Pauliną, absolwentką politechniki, ożenił się w 1992 roku. Zbudował rodzinę o jakiej zawsze marzył. Na świat przyszło troje dzieci: Ewa (25 l.), Karol (18 l.) i Wiktor (16 l.).
Żonie jest wdzięczny, że stworzyła cudowne, ciepłe miejsce, do którego uwielbia wracać. - Ja pracuję na utrzymanie rodziny, ale to Paulina nadaje kształt domowi, tworzy jego klimat - podkreślał.
Zawsze panował u nich spokój i miłość. Dla aktora przez całe życie bliscy byli na pierwszym miejscu. Potomstwo wychowywał w tradycyjnych wartościach.
- Wszystko zostało jasno określone w dekalogu, niczego więcej nie trzeba tu kombinować. Jeśli dziecko tego się nauczy, cała reszta idzie jak z płatka - opowiadał.
Kiedy w jego małżeństwie pojawiły się problemy i kłótnie, starał się łagodzić napięcia. Powtarzać żonie, żeby zachowała spokój. Bardzo wspierał Paulinę podczas rozpraw.
Żmijewski wierzy, że wszystko wkrótce skończy się dla nich pomyślnie i żona ukoi skołatane nerwy. Stara się też w większym stopniu przejąć domowe obowiązki i zorganizować jej czasem uroczy wieczór, by zapomniała o kłopotach.
- Droga do serca kobiety prowadzi przez... żołądek! Tak jak do mężczyzny. Tylko kobiecie trzeba jeszcze kupić kwiaty, biżuterię, albo piękną bieliznę. A potem zarezerwować miejsce na kolację - mówił.
Przed nimi trudne dni. Żmijewska i gazeta planują odwołać się od wyroku. Żonę aktora znów czekają zeznania w sądzie. Na szczęście ma przy sobie Artura.
Zobacz również:


***Zobacz więcej materiałów:








