Artur Barciś w książce "Aktor musi grać, by żyć" zdradził czytelnikom wstrząsającą historię ze swojego życia. W latach 80. poleciał do Nowego Jorku w poszukiwaniu pracy. Przez sześć tygodni pracował nawet po 15 godzin dziennie w niebezpiecznych warunkach!
Kiedy grał w Teatrze Ateneum, o własnych czterech kątach mógł jedynie pomarzyć... Był wówczas już żonaty z montażystką, Beatą Barciś. Choć wiele osób postrzega go wyłącznie jako komediowego aktora, to nie ukrywa, że przechodził w życiu bardzo ciężkie chwile.
Artur Barciś miał myśli samobójcze
W rozmowie z Moniką Jaruzelską otworzył się na temat myśli samobójczych, które towarzyszyły mu po wprowadzeniu stanu wojennego. Z powodu wstrzymania produkcji serialu "Odlot" (w imię którego zrezygnował zdjęć do "Znachora") stracił mieszkanie, pracę oraz środki do życia.
Początkowo Barciś nie był pewny, czy poruszać tę kwestię przy dziennikarce, ponieważ nie chciał być nietaktowny...
Wtedy opowiadało się albo o strajkach, albo o Solidarności, albo się w ogóle o tym nie mówiło… Zainwestowałem w ten serial wszystko, ponieważ dyrektor mojego teatru na Targówku nie zgodził się, abym wziął w tym udział. Zwolniłem się z teatru i nie miałem etatu, a to było wtedy bardzo ważne w Warszawie. Więc straciłem też mieszkanie służbowe, bo płaciłem grosze i straciłem pieniądze. Dwa tygodnie przed końcem zdjęć wszystko się skończyło. Nagle świat się zawalił
Aktor całkowicie się załamał, a sytuacje dodatkowo potęgował ogromny lęk w niepewnych politycznie czasach.
Zostałem bez pracy, bez mieszkania i pieniędzy też nie miałem, bo celowo nie wypłaciłem rat, które mi przysługiwały po ukończeniu iluś tam dni zdjęć, bo nie chciałem tego roztrwonić. Chciałem na koniec pobrać te pieniądze i być może kupić za nie kawalerkę w Warszawie. Wszystko się skończyło. Ja musiałem wrócić do Warszawy do mieszkania cioci i wujka, którzy mnie fikcyjnie zameldowali. To było maleńkie mieszkanie na Wawrzyszewie. Zdałem sobie sprawę z tego, że nie mam nic, a miałem bardzo dużo. Jak teraz o tym myślę, to nie popełniłbym tego samobójstwa, bo ja jestem zbyt przywiązany do życia
Pamiętaj, że w trudnej sytuacji nigdy nie jesteś sam/a. TU znajdziesz listę telefonów, pod które możesz zadzwonić i poprosić o profesjonalną pomoc psychologa czy psychoterapeuty.
Zobacz też:
Gwiazdor "Świata według kiepskich" chciał ze sobą skończyć. Uratowała go wiara w Boga










