Od śmierci syna miliarderów minął ponad miesiąc. Ostatnio prokuratura ujawniła wyniki sekcji zwłok mężczyzny. W sprawozdaniu napisano, że przyczyną zgonu była "ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa, będąca następstwem masywnego urazu czaszkowo-mózgowego w wyniku działania narzędzia ostrokrawędzistego". Z komunikatu dowiedzieliśmy się także, że "rozmieszczenie i cechy morfologiczne ran wskazują, że najprawdopodobniej powstały one w wyniku zadziałania śruby napędowej łodzi motorowej"."Ponadto badania chemiczne krwi zmarłego wykazały obecność 1,7 promila alkoholu etylowego, zaś badanie chemiczne moczu wykazały obecność 2,4 promila alkoholu etylowego" - przekazała prokuratura. Głos w sprawie postanowił zabrać Jerzy Dziewulski. Były policjant w rozmowie z "Faktem" stwierdził wprost, że "ktoś, kto po alkoholu wsiada za ster motorówki, skutera, czy auta, kusi los"!"Sam często pływam na Mazurach i chociaż nie piję, wiem, że jest przyzwolenie na pływanie po alkoholu. Zapominamy, że po alkoholu słabiej oceniamy odległość, nasza motoryka zachowuje się inaczej, a przede wszystkim osłabia się równowaga. A to przy tym zdarzeniu mogło być kluczowe, bo przecież doszło do wypadnięcia z łódki.
Do tego dochodzi złe ocenienie sytuacji. Bo jeżeli skręcamy motorówką i uderzymy w fale, którą sami wytworzyliśmy, to uderzenie ma potężną siłę. W przypadku tak szybkiej łodzi, wypadnięcie z niej przy kontrfali, to ułamek sekundy" - tłumaczy w tabloidzie.
Były antyterrorysta zaznaczył, że nie bez znaczenia jest w takich sytuacjach wypity alkohol, który wpływa na naszą percepcję.
"Podkręcamy obroty silnika, nie potrafimy dobrze ocenić sytuacji. Pojawia się tak zwana fantazja, która może doprowadzić do tragedii" - dodaje.
Niestety, tak właśnie stało się tamtej nocy...
Zobacz również:


***