Reklama
Reklama

Anna Lewandowska kontra Maja Staśko: "Wycofała pozew. Nie chcę żyć w świecie, w którym trzeba przepraszać bogatych ludzi za krytykę"

Po medialnej burzy Anna Lewandowska (32 l.) wycofała swój pozew przeciwko poznańskiej aktywistce i publicystce Mai Staśko.

Żona Roberta Lewandowskiego mierzy się z poważnym kryzysem wizerunkowym. Po tym, jak opublikowała w mediach społecznościowych filmik, na którym ubrana w strój imitujący otyłość tańczy i wygłupia się w rytm piosenki Beyonce, spadły na nią gromy.

Największe słowa krytyki padły ze strony Mai Staśko, znanej aktywistki na rzecz walki o prawa kobiet.

"Filmik, na którym przebiera się za grubą kobietę, jest wyrazem totalnego braku empatii. Żarty z grubych osób są tak samo śmieszne, jak żarty z gwałtów. Grube osoby to ludzie, nie obiekt żartów czy inwektywa. A Lewandowska nazywa swój filmik #bodypositive" - napisała wkurzona Staśko na Instagramie.

Reklama

Co zrobiła Lewandowska? Zagroziła Staśko pozwem w wysokości 50 tys. złotych, jeśli nie usunie swojego krytycznego komentarza.

Dziś już wiemy, że prawnikom "Lewej" udało się dogadać z Mają Staśko. W najnowszym wpisie aktywistka informuje, że żona Roberta Lewandowskiego wycofała pozew. Nie pofatygowała się jednak, by osobiście się z nią skontaktować.

"Dzisiaj przeprowadziłam długą rozmowę z pracownicą Anny Lewandowskiej. Pozwu nie będzie. Ale przeprosin za groźbę pozwem też nie" - pisze Staśko w najnowszym wpisie na Facebooku.

Tłumaczy, że "milionerka" początkowo próbowała straszyć pozwem, jednak gdy sprawa wyszła na jaw, zaczęła szukać "porozumienia" poprzez swoich prawników.

"Usłyszałam, że lepiej się wzajemnie przeprosić i porozumieć. Od początku w tej sprawie kontaktują się ze mną wyłącznie prawnicy i (bardzo miła!) pracownica celebrytki, nigdy ona sama. Trudno więc mówić o jakimkolwiek porozumieniu" - zaznacza Staśko.

Nie rozumie sugestii, jakoby miała przepraszać Annę Lewandowską. Niby za co? Za wyrażenie własnej opinii?

"Rozmowa przez swoich pracowników milionerki grożącej pozwem z aktywistką, która nie wiedziała, czy będzie miała na życie, bo ją skrytykowała - to też niezbyt równy dialog. Trudno wejść w porozumienie z ludźmi, którzy próbowali zastraszać i uciszać, a gdy sprawa pojawiła się w mediach - zaczęli szukać 'porozumienia'. A wzajemnie przeprosić? Nie chcę żyć w świecie, w którym trzeba przepraszać bogatych ludzi za krytykę. Po prostu nie. Codziennie walczę z niesprawiedliwym traktowaniem, także ze względu na majętność - nie będę teraz działać inaczej. Chociaż przykro mi, że tak to działa. Bo to coś znacznie więcej niż jedna afera" - zżyma się Maja Staśko.

Dalej tłumaczy, że zareagowała tak emocjonalnie na filmik Lewandowskiej, gdyż sama zmaga się z problemami. Ona z zaburzeniami odżywiania, jej mama - z anoreksją.

"Nie jestem w stanie jednym gestem pominąć lat katowania mojego ciała przez przemysł kosmetyczny i fitness - choć bardzo bym chciała, żeby to było takie proste. Chciałabym się 'porozumieć', a wszystko nagle by się zmieniło - grube ciała nie stanowiłyby tych 'przed', a producenci i celebrytki nie sprzedawaliby nam niepotrzebnych produktów, wmawiając, że nasze ciała są niedoskonałe, byleby tylko powiększać swoje fortuny.

Chciałabym, bym takim jednym gestem przestała zmagać się z zaburzeniami jedzenia, a moja mama - z anoreksją. Chciałabym, bardzo. Ale to tak nie działa. To jest wielka, ciężka walka - z systemem, który ceni wyżej zyski niż ludzi i ich życie i zdrowie; wymiarem sprawiedliwości, który broni bogatych przed biednymi; z przemysłem, który daje zarabiać milionerom kosztem zdrowia i życia zwykłych ludzi. Ale razem to zmienimy. Ogrom wsparcia przez te dni dał mi tyle nadziei! Serio, jesteście niesamowici, dziękuję" - kończy Maja Staśko.

Eksperci są zgodni: Lewandowska traci właśnie wizerunek sympatycznej dziewczyny na rzecz zadufanej w sobie celebrytki, której wydaje się, że stoi ponad innymi.

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Anna Lewandowska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy