Piosenkarka Anna Karwan, znana z programu "Taniec z gwiazdami" i hitu "Słucham cię w radiu co tydzień", ma za sobą bardzo trudny czas. Zanim zaczęła odnosić sukcesy na polskiej scenie muzycznej, mierzyła się z problemem bezdomności.
Zapytana o swoje ulubione miejsca w Warszawie, wskazała Dworzec Centralny, na którym przyszło jej mieszkać.
Zdecydowanie Dworzec Centralny, który stał się na chwilę moim domem - wyznała w rozmowie z Żurnalistą.
Mieszkałam kilka miesięcy na Dworcu Centralnym. Miałam wydarzenie takie w życiu, które spowodowało, że za bardzo nie chciałam przyznać się w domu, co się stało i nie chciałam sprawić kłopotu, a nie miałam dokąd pójść. W związku z tym postanowiłam, że poradzę sobie tam, trochę w szkole, trochę w szatni i trochę u mojej przyjaciółki Pauliny Przybysz, którą kocham do dzisiaj całym sercem i która wiedziała o całej sytuacji, która się w moim życiu zdarzyła - ujawniła Anna Karwan podczas wywiadu.

Ania Karwan: mieszkałam kilka miesięcy na Dworcu Centralnym
Anna Karwan dodała, że życie na dworcu wiele ją nauczyło. Szczególnie cieszyła się, gdy udało jej się znaleźć jakieś pieniądze. Wtedy zazwyczaj dzieliła się nimi z innymi. Poznała również miejsca, których lepiej unikać.
Nauczyłam się na tym dworcu, gdzie jest miejsce, do którego można się zanurzyć bezpiecznie, a gdzie nie wolno wchodzić. A jak znajdziesz stówę na ulicy i są też mieszkańcy oprócz ciebie, to trzeba się tym po prostu podzielić - wspominała Karwan.
To nie jedyne tak trudne doświadczenia popularnej wokalistki. W rozmowie z nami przyznała, że w przeszłości musiała mierzyć się z rozpadem rodziny, a także depresją.
Wychowała się w domu, w którym królowała przemoc. Nieżyjący już tata Anny Karwan (sprawdź!) był uzależniony od alkoholu, niestabilny emocjonalnie. Na porządku dziennym były karczemne awantury, wyzwiska, poszturchiwania, a przede wszystkim ciągła niepewność.
To tak jak siedzieć na bombie zegarowej albo na wulkanie, który może w każdym momencie wybuchnąć.

Anna Karwan: w moim domu panowalo przyzwolenie na przemoc
Dorastała w małej miejscowości, Łaszczowie. Jej rodzice żyli bez ślubu, więc była wytykana palcami i nazywana bękartem. W jej domu "panowało ciche przyzwolenie na przemoc". Mama robiła wszystko, żeby stworzyć córkom bezpieczny dom, ale nie zawsze się to udawało.
Widziałam ją zmęczoną i ratującą nas, więc kobiecość kojarzyła mi się z niewolnictwem - przyznała Karwan.
Doświadczenia z dzieciństwa odbiły się na jej życiu. Przez lata zmagała się z depresją i atakami paniki. Jako 16-latka wyprowadziła się z domu i przyjechała do Warszawy. Będąc w liceum, przeżyła załamanie nerwowe, nie mogła sobie poradzić z emocjami i odmówiła chodzenia do szkoły. To właśnie wtedy otarła się o bezdomność. Jej samej także nie udało się stworzyć rodziny. Z ojcem swojej córki Oliwii rozstała się. Mimo to próbuje pozostać z byłym partnerem w dobrych relacjach. Robi to dla córki.
Mądrością jest to, żeby nie handlować dzieckiem. Bo jeżeli się nim przepychasz i zabraniasz odwiedzać swoje dziecko, to nie robisz krzywdy byłemu partnerowi, tylko robisz krzywdę dziecku - podkreśla Karwan.
Zobacz też:
Siostra księżnej Kate pokazała się w zaawansowanej ciąży
Milionerki tłoczą się w stadninie Kraśków: wdowa po Staraku, wdowa po Kulczyku...
Książę George skradł cały show na koncercie dla królowej









