Anna Kalczyńska ocenia kulturę Polaków. Nie lubią doceniać?
Anna Kalczyńska udzieliła szczerego wywiadu portalowi "Co za tydzień". Otworzyła się na trudne tematy i opowiedziała o swoich doświadczeniach. Omówiła przede wszystkim zalety i wady pracy w mediach, a swoją uwagę skupiła na zjawisku hejtu, który w sieci szerzy się już od dawna. Prezenterka uznała, że negatywne odbieranie drugiej osoby jest częścią światopoglądu Polaków.
Potrafimy jak nikt inny sobie umniejszać. Nie jesteśmy wychowani w kulturze docenienia. Nie wiem, z czego to wynika. Czy matki nas za mało chwaliły? Czy ojcowie nas nie doceniali? Czy mamy wpojone wysokie standardy i oczekiwania względem siebie? To są nasze narodowe mankamenty. Amerykanie tego nie mają. Są zachwyceni sobą. My nawet nie potrafimy przyjmować komplementów. Szkoda
Ania, jako osobowość telewizyjna każdego dnia musi radzić sobie z krytyką, która czeka ją po wyjściu z pracy i najczęściej znajduje ujście właśnie w internecie. Udało jej się na nią uodpornić?
Anna Kalczyńska o hejcie i krytyce. Umie sobie z nimi poradzić?
Chociaż prezenterka ma za sobą lata pracy przed kamerą, wciąż krzywda ze strony innych potrafi skutecznie ją zasmucić.
Zawsze boli tak samo. Bywają mniejsze i większe gradobicia, a ja przeżyłam chyba wszystkie możliwe wersje. I dużo mnie to nauczyło. Na przykład, że jak się czegoś nie wie lub nie jest się tego pewnym, lepiej przemilczeć lub w ogóle ich nie dotykać. Jedna ze wpadek była jak trzęsienie ziemi. Nigdy nie przeżyłam czegoś takiego. Nie krytykowano mnie wówczas za niewiedzę czy ignorancję. Dostawałam groźby i życzenia śmierci. To się ciągnęło tygodniami
Z ciągłym stresem i negatywnym wpływem hejtu pomógł Ani specjalista. Prezenterka chciała zadbać o swoje zdrowie psychiczne, które znacznie szwankowało.
Udałam się do specjalisty, bo nikt nie był w stanie mi pomóc. Ta sytuacja zaważyła nie tylko na mojej pracy, karierze czy pozycji, ale przede wszystkim na zdrowiu psychicznym. Bardzo ciężko to zniosłam
Ania przekonuje, że u podstawy problemu oddziaływania hejtu na człowieka, leży błędne przekonanie, że dziennikarz z uwagi na swoją pracę i istnienie w mediach, jest w stanie znieść wszystko, przyjąć każdą możliwą obelgę, bez przejmowania się opinią innych. W praktyce wcale tak nie jest. Ponieważ Ci, których widzimy w telewizji, są "takimi samymi ludźmi, jak my" - posiadającymi swoją wrażliwość i wytrzymałość.
Ludziom się wydaje, że to jest nasz zawód i to wszystko musimy brać z dobrodziejstwem inwentarza, czyli nieprzychylne komentarze. Nie wiem, kim trzeba być i jaką trzeba mieć kondycję psychiczną, żeby wytrzymać tego typu docinki, komentarze, złośliwości i groźby. Nikomu nie życzę tego, przez co przeszłam. To jest bardzo trudny zawód. Dziennikarze muszą być nie tylko kompetentni i świetnie zorientowani, dociekliwi, ciekawi, potrafić się wysłowić i mieć świetną dykcję, ale to też muszą być ludzie, którzy są obdarzeni empatią i wrażliwością na potrzeby i krzywdy innych. I tacy jesteśmy. Nie można oczekiwać, że będziemy godnie znosić wszystkie inwektywy. Nie da się być jednocześnie czułym i wrażliwym, i mieć twardą skórę. Człowiek albo jest współczujący i wrażliwy, albo nie. Dziennikarze nie grają, nie udają kogoś, kim nie są. Dlatego trudno jest być odpornym na wszelkie ataki. Ludziom się wydaje, że skoro mamy dobrą pracę, występujemy w mediach i uprawiamy "prestiżowy zawód", to znaczy, że powinniśmy sobie radzić z każdą sytuacją, krytyką i mieć nadprzyrodzone moce, które pozwolą nam to wszystko dźwignąć.
W wywiadzie, prowadząca "Dzień Dobry TVN" nie ukrywała, że najbardziej boli ją fakt, że negatywne strony jej zawodu i krzywdzące opinie innych ludzi, uderzają również w jej bliskich. Dziennikarka nawołała do zastanowienia się, czy warto drwić z drugiego człowieka. Ma ona bowiem wrażenie, że wiele osób nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji swoich działań.
Hejt nie uderza tylko we mnie. To dotyka całej rodziny. Moje dzieci chodzą do szkoły. Ich rówieśnicy zaglądają do internetu. Czytają o "mamie Janka", która staje się przedmiotem drwin jego kolegów. A potem przedmiotem kpin staje się on sam. I tu mam taki apel do wszystkich: zastanówmy się trzy razy, zanim kogoś w sieci oplujemy
Anna Kalczyńska rozważała zrezygnowanie z pracy w zawodzie?
Liczne kpiny, artykuły omawiające potknięcia gwiazdy, wpłynęły na nią bardzo negatywnie. Ania czuła się obserwowana, gdy szła ulicą i bała się ocen innych osób, które niekiedy równały ją z rynsztokiem.
To był moment, kiedy z jednej strony myślałam "szkoda", bo lubiłam swoją pracę, ale z drugiej strony miałam już serdecznie dość. Byłam załamana, wylądowałam u psychiatry. Idąc ulicą, miałam poczucie, że wszyscy na mnie patrzą. Że wszyscy wiedzą, kim jestem, co zrobiłam. Że każdy myśli, że jestem najgorszą osobą, która zasługuje na to, żeby jej twarz umoczyć w rynsztoku. To straszne uczucie, mimo że to nieprawda. Moje nazwisko było odmieniane przez wszystkie przypadki. Na szczęście to już za mną.
Ten trudny czas prezenterka "Dzień Dobry TVN" ma już za sobą. Teraz patrzy w przyszłość z podniesioną głową.
Zobacz też:
Jacek Braciak o słowach Kaczyńskiego dotyczących osób LGBT. "Nie chcę komentować każdego idiotyzmu"
Dagmara Kaźmierska tańczy na jachcie i prezentuje smukłą sylwetkę
Tygodniowy raport zakażeń koronawirusem w Polsce, 29 czerwca








