Anna Grodzka, wbrew swoim wielkim oczekiwaniom, nie zawojowała świata polityki.
Przyłączyła się do Janusza Palikota i wraz z nim weszła do Sejmu poprzedniej kadencji, ale jej "kariera" wcale nie nabierała rozpędu.
Co prawda wiele się o niej pisało i mówiło, ale prawie wyłącznie w kontekście kontrowersji, jakie budziła.
Nie co dzień przecież na sali plenarnej zasiada osoba transseksualna.
Tak się jej to spodobało, że rozochocona chciała ubiegać się o urząd prezydenta Polski.
Zarejestrowała swój komitet wyborczy w wyborach prezydenckich w 2015 roku, ale nie wzięła udziału w boju o stanowisko "głowy państwa", bowiem nie zebrała wymaganych 100 tys. podpisów.
Porażka chyba ją nieco zniechęciła i postanowiła zaistnieć w innej branży.
Podjęła pracę w jednej z dziennikarskich fundacji.
"Ostatnio pisałam tekst o polskich mediach. Od czasu do czasu prowadzę audycje w radiu internetowym. To bardzo ciekawe zajęcie" - chwali się w "Super Expressie".
Skoro tak doskonale sprawdza się w roli pani redaktor, zapewne zaczyna mierzyć wysoko.
Może powinna dostać swój program w telewizji?
Wszystko się może zdarzyć, ale jedno jest pewnie - nie obejmie posady w TVP.
"Nie chciałabym pracować u Jacka Kurskiego. Odkąd on rządzi, telewizja publiczna stała się tubą propagandową obecnej ekipy z PiS. To nie są media pluralistyczne, tylko partyjne i narodowe" - ocenia Grodzka.
Zobacz również:










