Na początku września Anita Kruszewska wróciła do kraju z Austrii, gdzie mieszka jej córka i gdzie przebywała w szpitalu. Tamtejsi lekarze próbowali postawić jej diagnozę.
Żona Andrzeja Grabowskiego od wielu miesięcy nie czuje się niestety dobrze. Poważne obawy co do stanu swego zdrowia zaczęła mieć już w maju, gdy trafiła do warszawskiego szpitala z podejrzeniem kolejnego udaru. Jednak po dokładnych badaniach specjaliści taką ewentualność wykluczyli.
Anita Kruszewska nie może pracować, więc utrzymuje się w tej chwili z pieniędzy, które mąż zobowiązał się jej płacić. Mówi się o kil ku tysiącach złotych miesięcznie. Pozwoliło to na powrót z wynajmowanej kawalerki do mieszkania na Ursynowie, które kobieta zamierzała sprzedać.
Ponieważ małżeństwa nie uda się już uratować, pozostaje kwestia rozliczenia finansowego. Kością niezgody jest dworek w podwarszawskim Wężyku. Posiadłość została wprawdzie wyceniona przez rzeczoznawcę, ale Anita Kruszewska uważa, że wycena jest zaniżona. W tej sytuacji skłania się do złożenia w sądzie pozwu o rozwód, który umożliwi rzetelną, jej zdaniem, wycenę. Dziś najbardziej martwi się swoim zdrowiem.
- Austriaccy lekarze też nie postawili jednoznacznej diagnozy - mówi koleżanka Kruszewskiej. - Badania pewnie by trwały, ale Anity ani jej córki już na nie nie stać. Dlatego z dalszymi zaleceniami wróciła do Polski i będzie teraz badana w polskich szpitalach. Lekarze podejrzewają chorobę atakującą układ immunologiczny.
Dziennikarze "Życia na gorąco" zadzwonili do żony aktora, żeby potwierdzić lub zaprzeczyć informacjom, które do docierają do mediów.
- Mogę tylko potwierdzić, że wróciłam z leczenia w Austrii - powiedziała w rozmowie z "Życiem na Gorąco". - Nie wypowiadam się jednak co do kontaktów z Andrzejem, podziału majątku i innych prywatnych spraw. Proszę wybaczyć, ale dla mnie to cały czas są ciężkie chwile.


***Zobacz więcej materiałów