Reklama
Reklama

Aktor Dimitri Leue miał bliskie spotkanie ze stadem gęsi. Skończył w szpitalu!

W życiu aktorów tak to już jest: jeden dzień na planie jest pełen wyzwań, innego można odetchnąć z ulgą. Jak się okazuje, tak samo jest w życiu prywatnym. Nawet spokojne, wolne od pracy dni mogą być obfite w niespodzianki. Wie o tym belgijski aktor Dimitri Leue (49 l.), którego zaatakowało stado... gęsi. Spotkanie ze zwierzętami przypłacił pobytem w szpitalu!

Dimitri Leue skończył w szpitalu. Zaatakowały go gęsi

Dimitri Leue to belgijski aktor, który został zaatakowany przez stado egipskich gęsi. To nie żart! Mężczyzna opublikował na Instagramie post, w którym podzielił się szczegółami zajścia. Po wszystkim spędził pięć dni w szpitalu. To akurat nie wina gęsi, a... ucieczki. Teren Boekenberg Park w Deurne, w którym w tamtej chwili przebywał był pewien zdradliwych roślin, które nie ułatwiły mu zadania.

"Odstraszanie chodzących gęsi nie jest łatwe. Ani patrzenie wstecz i bieg do przodu. Potknięcie się o pień, a następnie uderzenie w drzewo jest łatwe" - podzielił się przemyśleniem i podziękował za opiekę ratownikom medycznym.

Reklama

Dimitri Leue szczerze wyznaje. Nie ma ochoty na podróż do Egiptu

Swój post Dimitri podsumował stwierdzeniem:

"[...] z jakiegoś powodu nie mam ochoty jechać do Egiptu. Piepr**ne egipskie gęsi".

Niektórzy z komentujących zwrócili uwagę, że to stała część "atrakcji" tego parku - sami mieli podobne przeżycia, aż przestali tam przychodzić. Widocznie gęsi bardzo nie lubią towarzystwa, a zielone tereny parku traktują jak swój prywatny dom.

Kim jest Dimitri Leue?

Dimitri Leue jest belgijskim aktorem, który cieszy się dużą popularnością. Ponadto zajmuje się reżyserią i pisaniem - tworzy produkcje dla dzieci oraz młodzieży.

Niestety, Dimitri to nie jedyna osoba z takimi przeżyciami. Podobne zagrożenia można spotkać nie tylko na lądzie. Dziennikarka Kinga Rusin niespełna rok temu zabrała głos w sprawie raf koralowych. Wyznała, że została zaatakowana przez płaszczkę!

Kinga Rusin zaatakowana przez płaszczkę

10 lat temu Kinga Rusin wybrała się na Zanzibar i tam przeżyła straszne momenty. Ryba wbiła jej kolec jadowy w stopę. Całe zajście mogło mieć bardzo tragiczny finał, a to dlatego, że gwieździe TVN-u została udzielona nieprawidłowa pierwsza pomoc i zaczął ją paraliżować jad!

"Noc na Rafie Koralowej była magiczna, a następnego dnia...spełniłam marzenie i pokonałam traumę... pływając z płaszczką. 10 lat temu zostałam na Zanzibarze zaatakowana przez płaszczkę, kiedy szłam po płytkiej wodzie. Wbiła mi kolec jadowy w nogę. Mogło się to wtedy źle skończyć, bo nieprawidłowo udzielono mi pomocy i jad zaczął mnie paraliżować".

Dziennikarka przyznała, że zajście było strasznym przeżyciem dla jej pociech.

"To był koszmar i straszna trauma dla moich córek, które były tego świadkami. Od tamtej pory trzymałam się daleko od miejsc, w których można spotkać w wodzie te stworzenia. Aż do teraz. Pokusa zobaczenia z bliska największej i najpiękniejszej rafy koralowej świata zwyciężyła" - wyznała w social mediach.

Też możecie pochwalić się podobnymi przygodami?

Czytaj też:

Krzysztof Jackowski przewidział atak na Polskę? "Eskalacja strachu nastąpi w okresie jesieni i zimy"    

Sandra Kubicka płacze i ujawnia, na co choruje! "Znajduje się na ziemi, bezsilna..."

Jerzy Stuhr: "Bardzo żałuję i przepraszam". Zmasowany atak na Macieja Stuhra. "To kara za opluwanie Polaków"

pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama