Reklama
Reklama

Agnieszka Radwańska: Triumf w cieniu rodzinnych problemów

Choć Agnieszka Radwańska (26 l.) na korcie święci największe sukcesy w swojej karierze, w jej sercu wciąż tkwi zadra z dawnych lat. Czy jest szansa, że się to zmieni?

Po tym jak 1 listopada Agnieszka Radwańska wygrała w Singapurze prestiżowy turniej tenisowy WTA, natychmiast odezwał się telefon od jej mamy.  

- Napisałam Agnieszce sms'a z gratulacjami. Powiedziałam, że jest geniuszem, że jest niesamowita - zdradziła mama tenisistki, Marta Radwańska (48 l.).  

Na powrót ukochanej córki do Krakowa kupiła kwiaty, tort i nieduży prezent. Przygotowała też jej ulubione potrawy: polędwiczki z żurawiną na czosnkowej bagietce i tradycyjną polską zupę.  

Agnieszka żałowała, że wśród gratulacji, które dostawała z całego świata, zabrakło ciepłych słów od osoby bliskiej jej zarówno w sporcie, jak i w życiu.  

Reklama

Ojca tenisistki, Roberta Radwańskiego (53 l.) stać było tylko na chłodną krytykę. Na pytanie dziennikarza, czy po tak wielkim sukcesie Agnieszka jest tenisistką spełnioną, odpowiedział:  

- Pan chyba żartuje... spełnioną? Spełniona może się czuć zawodniczka, która zostanie numerem jeden, i przez dłuższy czas będzie tę pozycję potrafiła obronić. No i oczywiście wygra turniej wielkoszlemowy. I to najlepiej niejeden. O ile wiem, córka jeszcze tych celów nie zrealizowała - skwitował.   

Powiedział też, że jej trener, Tomasz Wiktorowski, powinien odejść.  

- Moja drużyna się nie zmieni. To mój ojciec i były trener, ale jeśli chodzi o tenis, to nie mamy już nic wspólnego. Ojciec mówi dużo i ja to muszę brać na klatę. Nie jest to wesołe - mówiła podczas konferencji prasowej Agnieszka z trudem ukrywając zdenerwowanie.  

- Zabolało ją, że nawet kiedy wszyscy gratulują, ojciec jak zawsze nie może powstrzymać się od gorzkich słów. W ten sposób pokazała mu, że nie ma już wpływu na jej najważniejsze życiowe decyzje - mówi "Dobremu Tygodniowi" jeden z obecnych na konferencji dziennikarzy sportowych.  

Relacja tenisistki z ojcem od lat nie należy do najłatwiejszych. Chłodny, surowy, wymagający, był kimś, kogo siostry, Urszula i Agnieszka, jednocześnie bardzo kochały, ale i buntowały się przeciwko niemu.  

Prowadził karierę "Isi", ale - jak twierdzili wszyscy z otoczenia rodziny - była to relacja destrukcyjna. 

Zamiast słów wsparcia Agnieszka słyszała tylko litanię popełnianych błędów.  

Podczas turniejów krytykowanej dziewczynie wielokrotnie puszczały nerwy.  W trakcie meczów zdarzało się jej krzyknąć do siedzącego na trybunach ojca: "zamknij się", "siedź cicho", "nie przeszkadzaj". 

To samo na treningach, które Agnieszka często w złości opuszczała w połowie. 

Kiedy zaczęła odnosić duże sukcesy, okazało się, że rodzinne szczęście od dawna jest fikcją.  

16 sierpnia 2011 roku Radwańscy wzięli rozwód. Córki nie potrafiły zrozumieć, dlaczego ojciec zostawił mamę. 

Przecież wychowywał je w duchu tradycyjnych, katolickich wartości, a porzucając matkę, sprzeniewierzył się im. Opowiedziały się za nią. 

Z kolei nestor rodu, sportowiec Władysław Radwański, trzymał stronę swojego syna.  

Rodzina przestała się spotykać, a wzajemne pretensje narastały.  

Widywali się rzadko, mieszkali w oddzielnych mieszkaniach w różnych częściach Krakowa.  

Ojcu zdarzało się przychodzić na mecze Agnieszki z młodszą partnerką.  

Radwańska grała wówczas źle, była zdekoncentrowana, przegrywała ze słabszymi zawodniczkami i odpadała z ważnych turniejów.  

O tym, że rodzinne problemy rzutowały na formę Agnieszki, pisał na swoim blogu przyjaciel rodziny, ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.  

Wchodząca w dorosłość dziewczyna nie miała także wsparcia ojca w sprawach sercowych.  

- Oby zięć pojawił się jak najpóźniej - pisał Robert Radwański na serwisach społecznościowych.  

Dziś docenia co prawda chłopaka Agnieszki, Dawida Celta, ale tylko jako sportowca i trenera, nie kandydata na męża.  

- Jest dorosła, ma swój rozum, a ja nie mogę się wtrącać w sprawy uczuciowe, tylko sportowe. Dawid jest dobrym sparingpartnerem. I tyle - ucina.  

Finał, który wygrała Agnieszka, oglądał na telebimie w pubie u kolegi. Odbierał telefony z gratulacjami.  

Zaraz po meczu poszedł na grób ojca, który dbał o pierwsze kroki swoich wnuczek w sporcie.  

Po wygranej Agnieszka zdradziła, że święta Bożego Narodzenia spędzi z bliskimi w Krakowie.  

Szczerze pragnie, żeby wszyscy członkowie rodziny zasiedli zgodnie przy wspólnym stole i złożyli sobie życzenia od serca. Pojednali się.  

Na pewno będą przy niej mama i siostra. 

A na stole, jak w każdym tradycyjnym polskim domu, znajdzie się puste nakrycie dla niespodziewanego gościa.

Dobry Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Agnieszka Radwańska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy