Kiedy 26 września 1964 roku stanęła na ślubnym kobiercu u boku Wojciecha Młynarskiego, miała już na swoim koncie kilka ról w spektaklach Teatru Syrena, do którego została zaangażowana od razu po ukończeniu studiów.
Znana też była z estrady i właśnie przygotowywała się do debiutu filmowego. Młynarski z kolei należał do grona najmodniejszych i najpopularniejszych autorów tekstów. Nie było w Polsce artysty, który nie chciałby mieć w repertuarze choć jednej piosenki z jego słowami.
O tym, jak naprawdę wyglądało życie Godlewskiej z Wojciechem Młynarskim, zdecydowała się opowiedzieć dopiero po rozwodzie...
Tyle razy słyszałam, że nic nie znaczę, że jestem zerem jako kobieta, jako aktorka, jako w ogóle ja. Moje poczucie wartości zostało zdegradowane do minimum i z kimkolwiek bym nie rozmawiała, zawsze miałam uczucie, że ten ktoś rozmawia ze mną wyłącznie dlatego, że jestem żoną wybitnego artysty - napisała w swej autobiografii "Jestem, po prostu jestem".

Adrianna Godlewska: Kochałam poetę Młynarskiego
Po urodzeniu córek - najpierw Agaty, później Pauliny - Adrianna Godlewska wcale nie zrezygnowała z pracy na scenie i estradzie.
Dziewczynkami zajmowali się dziadkowie i zaufana niania, pani Hela, która była "przy rodzinie" prawie ćwierć wieku i została nawet chrzestną Pauliny.
Kiedy na świat przyszedł Jan, wiadomo już było, że Wojciech Młynarski cierpi na chorobę afektywną dwubiegunową, a kariera aktorska Adrianny Godlewskiej zaczyna przygasać.
Po narodzinach Jana zagrała tylko w jednym spektaklu w warszawskich Rozmaitościach i w 1981 roku na dobre pożegnała się z teatrem.
Kochałam mojego męża, mój dom, moje dzieci, a poza tym uważałam, że skoro moim mężem jest genialny poeta, artysta, trzeba mu oszczędzić wszystkich codziennych kłopotów. Uważałam, że każdy może wyrzucać śmieci, ale nie każdy napisze piękny wiersz - wyznała już po śmierci Wojciecha Młynarskiego na łamach magazynu "Viva!".

Młynarski zostawił żonę, córki się odwróciły
Odejście męża (Młynarski wyprowadził się z domu w dniu urodzin Adrianny Godlewskiej w 1987 roku), a później rozwód były dla aktorki początkiem naprawdę poważnych problemów.
Z powodu silnych stresów kompletnie straciłam głos. Miałam wielkie trudności nawet przy mówieniu, a o śpiewaniu w tej sytuacji w ogóle nie mogło być mowy. Od czasu do czasu przypływała do mnie fala smutku i żalu, że to, co najbardziej lubiłam robić, nie jest już dla mnie dostępne i pewnie nigdy nie będzie
W dodatku dorosłe już córki odsunęły się od niej... Adrianna Godlewska poskarżyła się "Gali", że Agata po prostu przestała jej potrzebować, a Paulina - podobnie jak jej starsza siostra - zamknęła przed nią drzwi do swojego świata.
Miały (córki - przypis red.) już swoje własne życie i jemu musiały się poświęcić, ale ja odbierałam to jako kompletne odrzucenie mojej osoby. Na pewno popełniłam wiele błędów, ale któż tego nie robi...
Czuła się odrzucona i osamotniona. Zarzucała dzieciom, że ich miłość i troska są demonstrowane jedynie od święta i medialnie.
Oczekiwałam wsparcia ze strony córek, ale one coraz bardziej oddalały się ode mnie, nie mogłam tego zrozumieć. A może nie chciały obcować z kimś tragicznym? Bo rozpad domu i rodziny to zdarzenie tragiczne. Poszkodowani są wszyscy - mówiła Adrianna Godlewska "Gali".
Opowiedziała, że kiedy córka trafiła do szpitala z silnymi objawami nieswoistego zapalenia jelit, na które cierpi od kilku lat, często ją odwiedzała.
Codziennie z zupkami zasuwałam do szpitala. Była pani dietetyczka, jeszcze różne inne panie, ale mamusia w termosiku codziennie zupę zawoziła. Po wyjściu ze szpitala nastała cisza. Jej to już jest niepotrzebne. No trudno - żaliła się.

Kochanie i gotowanie
Po rozwodzie nastał w jej życiu czas samotności. Z depresji pomogły się jej wyrwać zaprzyjaźniona psychiatra oraz pewna redaktor Wanda z TVP, która zaproponowała jej gościnny udział w telewizyjnym show "Gotowanie na ekranie".
To, co miało być jedynie jednorazową przygodą, przerodziło się w trwający kilka lat związek, który zaowocował wieloma odcinkami programu i książką "Życie, kochanie i gotowanie".
Po długiej kuracji, dzięki której odzyskała głos, Adrianna Godlewska wróciła też na estradę. Bilety na jej recital "Piosenka francuska i nie tylko..." wyprzedawały się na pniu. Jeździła z nim po całej Polsce i wszędzie była przyjmowana owacjami.

Godlewska: Cieszę się, że żyję
Po śmierci Wojciecha Młynarskiego (odszedł 15 marca 2017 roku) Adrianna Godlewska wyznała w rozmowie z "Vivą!", że - choć bardzo boleśnie przeżyła rozstanie z nim i rozwód - do końca pozostała mu wierna i nigdy nie wpuściła do swojego życia żadnego mężczyzny.
Dziś Adrianna Godlewska ma już 83 lata, ale wciąż jest aktywna zawodowo. Kilkanaście miesięcy temu, tuż przed wybuchem pandemii, przygotowała nowy program estradowy "Moja droga z piosenką", którego premiera odbyła się w Dzień Kobiet 2020 w stołecznym klubie Scena SPATiF.
Zaprezentowała go później jeszcze podczas XIV Sympozjonu w Mazurkasie. Niestety, koronawirus zmusił ją do odwołania kolejnych recitali...
Na początku czerwca Adrianna Godlewska wystąpiła w klubie seniora MAL Surma na warszawskiej Ochocie w ramach cyklu "Przychodzimy do Was". Podczas spotkania z podopiecznymi Fundacji "Pora na Seniora" potwierdziła, że chciałaby w najbliższym czasie dać parę koncertów, o ile zdrowie jej na to pozwoli.
Cieszę się każdą chwilą. Cieszę się, że żyję - powiedziała.
O swoich obecnych relacjach z dziećmi Adrianna Godlewska nie chce rozmawiać z dziennikarzami. Przyznaje jednak, że wciąż nie są one takie, jakby tego pragnęła. Wiele ran nadal się nie zabliźniło.









