Uczestniczka "Królowych życia" po latach wyznała prawdę. Tak trafiła do programu
Anna Renusz zdobyła rozpoznawalność dzięki udziałowi w programie "Królowe życia", jednak sama nie uważa się za typową bohaterkę tego reality-show. W najnowszym wywiadzie wróciła pamięcią do tego, w jaki sposób trafiła do słynnego formatu.
Anna Renusz zyskała popularność dzięki show TTV "Królowe życia". Stylistka fryzur na szklanym ekranie zadebiutowała w 2020 roku i do ostatnich odcinków programu mogliśmy oglądać, jak radzi sobie z prowadzeniem salonu fryzjerskiego. W programie pojawiał się także jej mąż Mateusz Leśniak zwany "Tarzanem".
Choć "Królowe życia" po latach zniknęły z anteny, Renusz wykorzystuje swoją popularność chociażby mediach społecznościowych. Niedawno udzieliła wywiadu na łamach Party, gdzie wróciła pamięcią do swoich początków w reality-show. Wyjawił, że to producenci zwrócili się od niej z propozycją wzięcia udziału w programie.
"Dostałam wiadomość na telefon służbowy i prywatny, czy na Instagrama - wiem, że mi się pomyliły te wiadomości i odpisałam w końcu. Napisałam, że dostałam już taką wiadomość, ale dziękuję bardzo" - wyznała.
Co więcej, według słów Renusz, aż dwie osoby z produkcji wysłały jej propozycję wzięcia udziału w programie.
"Te panie się jakoś zebrały, że jedna chciała i druga - nie mam pojęcia, o co chodziło i pan reżyser zadzwonił" - wspomniała.
Lata temu Anna Renusz udzieliła wywiadu, w którym podkreśliła, ze choć wzięła udział w "Królowych życia", nie czuje się jak tytułowe bohaterki.
"Nie jestem królową życia. Jestem królową pracy. Pracy, którą kocham i która pozwala mi godnie żyć. Pracy, która jest kreatywna i która uszczęśliwia innych. Często mówię, że wygrałam swoje życie pracą. Fryzjerstwo było od zawsze moją pasją i gdy dzisiaj patrzę na drogę, jaką przeszłam, jak rozwinęłam się ja sama i mój salon, to uczciwie mogę przyznać, że jestem z siebie dumna" - mówiła dla portalu Trójmiasto.
Renusz w przeszłości dodawała również, że na początku z trudem było odnaleźć się przed kamerą. Dopiero po czasie zdołała się oswoić.
"Na początku było to dziwne doświadczenie. Gdy do domu weszło mi ośmiu chłopaków z produkcji, rozstawili światła, kamery, mikrofony, to złapał mnie stres i zastanawiałam się, czy dam radę grać, cokolwiek powiedzieć. Szybko jednak okazało się, że nie o granie tu chodzi, ale o bycie sobą" - wyznawała dla portalu Trójmiasto.
Zobacz też:
"Królowa życia" wydała majątek na twarz. Zyska nowy owal
Tak zmieniła się Monika z "Królowych życia". Przeszła ogromną metamorfozę!