Zanim 23-letnia wówczas Teresa Iżewska zadebiutowała w "Kanale" Andrzeja Wajdy, studiowała najpierw na wydziale matematyki, fizyki i chemii na Uniwersytecie Warszawskim, a potem aktorstwo w stołecznej PWST, a w międzyczasie wyszła za mąż, urodziła córkę i rozwiodła się.
Po rozstaniu z Andrzejem Winciorem Teresa uwikłała się w związek z nikomu wtedy jeszcze nieznanym Januszem Głowackim. Małą Ewę zostawiła pod opieką ojca, a sama zamieszkała w pokoju sublokatorskim w jednej z kamienic na Woli.
Teresa Iżewska: Złamała serce młodemu pisarzowi, gdy odkrył, że spotyka się z jego kolegą
Była już w szkole teatralnej, gdy poznała Głowackiego - młodszego od niej o pół dekady studenta polonistyki. Bała się wieczorami wracać samotnie z Miodowej na Wolę, więc pozwalała, by Janusz ją odprowadzał, a że kochał ją do szaleństwa, codziennie towarzyszył jej w drodze z uczelni do domu. Marzył, by zaprosiła go w końcu na górę.
Mijały tygodnie i miesiące, a Teresa pozwalała swemu wielbicielowi jedynie od czasu do czasu pocałować się w policzek na dobranoc.
"Całowałem Teresę delikatnie, a potem czekałem pod domem, aż w jej pokoju zapali się lampa. Czasem stałem tak długo, że wzbudzałem zainteresowanie milicjantów patrolujących ulice Woli. Spisywali mnie" - wspominał Głowacki w autobiografii.
Pewnego wieczoru Janusz Głowacki odkrył, że nie jest jedynym adoratorem Teresy.
"Raz zatrzymałem się pod jej oknem dłużej (…). Do klatki schodowej zbliżył się autor 'Pierwszego kroku w chmurach'. Przez chwilę miałem jeszcze odrobinę nadziei. Potem w świetle różowej lampy w pokoiku, do którego nigdy nie zostałem wpuszczony, pojawiła się postać Marka Hłaski i lampa zgasła" - wyznał na kartach książki "Z głowy".
Teresa Iżewska: Marek Hłasko mieszkał u niej i nazywał ją żoną
Marek Hłasko był wtedy gwiazdą stołecznych salonów literackich, jego "Sonatą marymoncką" zachwycali się dosłownie wszyscy, a że miał w sobie niezwykły urok, bez trudu łamał kolejne kobiece (i nie tylko kobiece) serca. Gdy w jego życiu pojawiła się Teresa, był świeżo po rozstaniu z dziennikarką "Kuriera Polskiego" Hanną Golde, nie miał się gdzie podziać, więc kiedy Iżewska zaproponowała, by się do niej wprowadził, bez wahania skorzystał z oferty.
Aleksandra Szarłat, aktorka książki "Celebryci z tamtych lat", twierdzi, że Hłasko nie dość, że odbił Teresę Głowackiemu, to w dodatku przedstawiał ją jako swoją żonę.
"Hłasko uwielbia wszelkie mistyfikacje. Już w szkole wymyśla sobie najróżniejsze życiorysy. W życiorysie do Związku Literatów Polskich w rubryce 'żona' wpisuje: 'Teresa Iżewska'. Oczywiście małżeństwa żadnego nie ma, ale z Iżewską Marek pomieszkuje, ku utrapieniu Głowackiego, któremu dziewczyna bardzo się podoba" - czytamy na kartach "Celebrytów z tamtych lat".
Teresa Iżewska miała nadzieję, że Marek Hłasko zostanie jej drugim mężem, ale jemu wcale nie śpieszyło się do żeniaczki. W tym samym czasie, kiedy mamił Teresę obietnicami, że może kiedyś się z nią ożeni, flirtował już z Agnieszką Osiecką. W końcu obie je zostawił dla poznanej na planie filmu "Ósmy dzień tygodnia" niemieckiej aktorki Sonji Ziemann - jedynej kobiety, której obiecał ślub i słowa dotrzymał.
Teresa Iżewska: Kariera aktorki legła w gruzach z powodu jednego wywiadu
Po premierze "Kanału" Teresa Iżewska okrzyknięta została debiutantką roku i wschodzącą gwiazdą. Jej kariera nie trwała jednak długo, bo władza nałożyła na nią "szlaban".
"Nierozważnie wypowiedziane w czasie festiwalu canneńskiego słowa o absurdalnie niskich zarobkach polskich aktorów, przedrukowane później w polskiej prasie, spowodowały, że Iżewskiej mimo propozycji z zagranicy został odebrany paszport" - wspominał Andrzej Wajda w jednej ze swoich książek.
Gdy kariera filmowa Teresy utknęła w martwym punkcie, aktorka przeprowadziła się z Warszawy do Gdańska.
Niespełniona jako aktorka i jako kobieta (jej małżeństwa z reżyserem Piotrem Paradowskim i aktorem Zbigniewem Grochalem, a także nieformalny związek z młodszym od niej o 15 lat Januszem Burzą zakończyły się fiaskiem) - niepowodzenia przypłacała załamaniami nerwowymi.
W czerwcu 1982 roku koledzy Teresy zaniepokojeni tym, że nie pojawiła się na próbie w teatrze, pojechali do jej mieszkania. Znaleźli ją nieprzytomną. W szpitalu, do którego została przewieziona, stwierdzono, że zażyła zbyt wiele leków nasennych. Przez dwa miesiące była w śpiączce. Zmarła 26 sierpnia, mając zaledwie 49 lat.









